Obserwatorzy

Translate

środa, 22 listopada 2017

"One More Light" część finałowa... "Ukazanie płyty... Światło, które jest mądrością..."


Po ukazaniu się płyty odsłuchałem Ją bez najmniejszego oporu, od razu... Pierwszym utworem otwierającym płytę, był utwór "Nobody Can Save Me"... Pierwsze dźwięki zalatywały typową popową elektroniką, to w pierwszej chwili rzuciło mnie w sferę niesmaku, ale po chwili pojawił się głos Chestera, spokojny, zdecydowany i otwarty... Każde słowo jakie wypowiadał zostawało w głowie, melodia również szła z tym w parze... Refren był świetny, świetne wyczucie tej malutkiej granicy pomiędzy przesadą, a pomiędzy niedostatkiem... Słowa tej piosenki skłaniają do przemyśleń... Przemyśleń na większą skalę swojej przeszłości... Utwór mówi, że jedynymi potrafiącymi nas ocalić, jesteśmy my sami... Nikt inny nas nie ocali, nikt nie jest w stanie... Muzyka tego utworu jest bardzo dobra, nie jest super porywająca, ale nie jest również w większym stopniu odrzucająca... Kolejnym utworem jaki odtworzyłem, był "Halfway Right" [Odtwarzałem wyrywkowo, nie jednym ciągiem po kolei...] Jest to utwór przeze mnie najniżej oceniony na tej płycie... Od pierwszej sekundy słychać śpiew Chaza, łagodny, bez zbędnej przesady... Muzyka do pierwszych 57 sekund jest w porządku, później jest trochę gorzej... Nie trafia do mnie za bardzo, ale nie mówię, że jest tragicznie... Słowa są głębokie, przemyślane, opowiadające jakby o nieciekawej przeszłości i ogólnego przemyślenia nad teraźniejszością... Można się kłócić ze sobą, przy podejmowaniu decyzji, lub po jej podjęciu... Nie można ze sobą wygrać ani przegrać, można co najwyżej mieć w połowie rację... Pretensjami nie możemy obarczać innych za błędną decyzję... Utwór mimo, że jest przeze mnie najniżej oceniony, to i tak uważam, że jest ciekawy i warty odsłuchania, bo ma wiele do przekazania... Kolejnym utworem był "Sorry For Now"... Wokal główny jest przejęty przez Mike'a, głos Chaza można usłyszeć od 1 Minuty i 59 sekundy... Śpiew Chaza w tym utworze podchodzi pod rap... Struktura melodyjna jest ewidentnie popowa, można powiedzieć nawet, że jest tam bardzo krótka chwila potężnie elektroniczna... W przejściu z pierwszej do drugiej zwrotki... Utwór mówi o tym, że nie zawsze wszystko idzie z godnie z planem, oraz, że należy przepraszać za błędy względem bliskich... Trzeba również zrozumieć, wiadomości jakie chce przekazać nam dana osoba... Należy uważnie słuchać i postarać się zobaczyć z Jej perspektywy na problem jaki ma... Należy okazać zrozumienie, dlaczego postępuje tak, a nie inaczej... Zazwyczaj rozumie się to zbyt późno, lub bagatelizuje się te problemy... To naprawdę jeszcze bardziej zamyka tę osobę w sobie... "Sorry For Now" przekazuje wiadomość, że należy postawić się do pionu, gdy zachodzi potrzeba wysłuchania drugiej osoby... Kolejny utwór z płyty jaki odsłuchałem, to "Talking To Myself"... Ten utwór jest chyba najbardziej rockowy z płyty... Muzyczna strona utworu jest przeze mnie jak najbardziej odbierana pozytywnie, słychać tutaj energię i ją czuć... Brzmi jak utwór z "Minutes To Midnight", ale w lżejszej wersji... Muzyka w tym utworze jest świetna, pasuje do podróży, spacerów czy czytania... Sprawia, że mamy więcej siły... Jeśli chodzi o słowa, to utwór mówi o tym, że jedynymi osobami, które nas w pełni zrozumieją, to my sami... Możemy wyjaśniać, próbować rozmawiać z innymi, ale tak naprawdę tylko my sami siebie możemy w pełni zrozumieć... Szukamy rozwiązania, szukamy sami siebie, tych prawdziwych siebie, prawdą jest, że człowiek się zmienia i przechodzi okres buntu, podczas którego buduje mury i ucieka od siebie, biegnie się wtedy tak jakby niebo faktycznie spadało... Prawda jest taka, że i tak będziemy zawsze ze sobą rozmawiać... Popełnia się błędy i prędzej czy później się je rozumie... Można mieć pretensje do samych siebie, ale trzeba również spojrzeć wgłąb siebie i dostrzec to wszystko, całe zło i dobro jakie jest w nas... W naszych osobowościach... Bardzo często na spacerach dochodzi do przemyśleń i to jest właśnie podjęcie rozmowy z samym sobą, często jest w tych przemyśleniach wiadomość, że należy wrócić do "domu" czyli nie udawać nikogo, być całkowitym i szczerym sobą, kimś kim jesteśmy w głębi naszej duszy... Nie należy bać się prawdy, nie należy żyć w kłamstwie... "Talking To Myself" niby mógłby być singlem otwierającym płytę, jednak nie byłby odpowiedni, bo nie ukazuje całości płyty, a mocniejszą część... Przedostatnim utworem jaki odsłuchałem było zamknięcie płyty, czyli utwór "Sharp Edges"... Nie ukrywam, liczyłem na to, że zamknięcie płyty będzie wyjątkowe... Każdy utwór kończący każdą płytę LP, był wyjątkowy... Tak było tym razem, ale tym razem to zamknięcie było nieskazitelnie wyjątkowe... Czyżby LP liznął muzykę podchodzącą pod Country? Tak, brzmienie jest jak muzyka Country, ale to nie znaczy, ze poziom LP spadł do zera... To inny sposób przekazania czegoś ważnego, nie krzykiem, tylko spokojnym śpiewem i spokojną muzyką, która porusza... Muzykalna strona utworu, jest naprawdę wyjątkowo świetna, można to poczuć, trochę porywa, można wpaść do tego magicznego miejsca, gdzie muzyka spokojnie zagrzewa do ruszenia się... Z każdą zwrotką i z każdym refrenem jest dodawane coś nowego, więcej dźwięków, nie ma tu przesady... Wszystko jest perfekcyjnie wyważone... Melodyjnie "Sharp Edges" powoduje, że chcemy wejść do muzycznej rzeki i płynąć z prądem... Jeśli chodzi o słowa, to utwór mówi o tym, że wszystko wiąże ze sobą konsekwencje... Każda blizna jest historią, którą można opowiedzieć... Zawsze należy szanować bliskich, należy szanować i dziękować własnej mamie za życie... Należy zawsze pomyśleć zanim się wypowie pewne słowa... Pewne rzeczy należy odkrywać samemu, bo inaczej się nie nauczymy jak to może funkcjonować... Uczymy się, że co nas nie zabije to nas wzmocni... Zamiast dać się nałogom, lepiej sięgnąć po książkę, nie wróci się już czasu... Czasem trzeba skorzystać z rady, bo później można żałować, że się nie posłuchało... "Sharp Edges" jest jak droga... W strukturze melodyjnej, ukazuje się jako melodia do podróży, obiera taki kształt, natomiast symbolika słów utworu, pokazuje drogę, jaką jest życie... Wspaniały i wyjątkowy utwór... Po "Sharp Edges" przyszedł czas na utwór, który chciałem osłuchać od samego początku, czekałem na to odkąd tylko się dowiedziałem o tym, że pierwszy raz utwór na płycie nazywa się tak jak płyta... To spowodowało, że poczułem, że to może być naprawdę coś... Nie wiedziałem, czego się spodziewać, ale przez analizę wszystkich pozostałych utworów, wiedziałem, że nie może być to coś mocnego... Zanim odsłuchałem ten utwór, to przesłuchałem jeszcze raz wszystkie pozostałe... Nadszedł moment odtwarzania "One More Light", na spokojnie, skupiłem się całkowicie na tym utworze... Byłem całym sobą w muzycznym świecie... Usłyszałem pierwsze dźwięki i pierwsze słowa wypowiedziane przez Chestera... To mnie poruszyło, naprawdę, wzięło mnie do tej melodyjnej przestrzeni... Po odsłuchaniu tego utworu, wydostały się ze mnie najczystsze łzy... Utwór "One More Light" od razu został przeze mnie sklasyfikowany jako najlepszy, jeśli chodzi o całą twórczość Linkin Park... Ten utwór jest najspokojniejszym stworzonym przez LP... "One More Light", melodyjnie wprowadza spokój do naszych dusz, wprowadza w stan pozytywnego smutku... Wszystkie negatywne uczucia znikają, przy pełnym skupieniu się na utworze... W sferze melodyjne, ten utwór, jest wypełniony pozytywnością i spokojnym przekazem, że utwór wcale nie musi mieć mocnej muzycznej podstawy, żeby trafić prosto w duszę i wypełnić ją zrozumieniem i spokojem... Nie musi być także wykrzyczany, by być potężną dawką energii... Tej mentalnej, tej energii dla naszej duszy... Przy tym utworze, zawsze przy 100% skupieniu się na Nim, wydostają się z nas, z głębi duszy najczystsze łzy... Słowa są najpiękniejszymi i najwspanialszymi jakie można byłoby zaśpiewać... Najważniejsza życiowa lekcja, przedstawiona w muzyczny sposób... Nie powinniśmy bagatelizować innych i zostawiać ich samych, z ich własnymi demonami, nie można pozwolić im zapanować nad nami, ani nad bliskimi wokół, należy dostrzegać te rzeczy... Widać ból w oczach, oczy zawsze mówią prawdę... Wśród ludzi uchodzi przeświadczenie, że Ci, którzy się zabijają sami [mając z pozoru bardzo wiele], to głupcy i, że jest to selekcja naturalna... Otóż jest to największa bzdura, Ci ludzie to wcale nie tchórze, tylko zagubione dusze, potrzebujące oparcia... W ludziach, którzy się do tego posuwają, najczęściej towarzyszy wielki ból w środku, w ich umyśle, jest coś co ich dołuje, otoczenie staje się jeszcze gorszym niż wcześniej... Kogo obchodzi jeśli zgaśnie kolejne światło pośród miliona gwiazd? Kogo obchodzi, że czyjś czas się kończy, jeśli moment to wszystko czym jesteśmy, lub czasem i mniej... Otóż właśnie utwór "One More Light" przekazuje głębie, że należy dostrzegać ten ból i doceniać życie... Każdy moment, każda chwila, to coś co jest nauką, doświadczeniem, należy to doceniać... Niektóre momenty naszego życia, załamują pod nami grunt, zauważamy, że po tragedii w kuchni, jest więcej o jedno krzesło, niż na czas obecny potrzeba i jesteśmy wściekli... Oczywiście mamy prawo, bo to nie w porządku... Ale jeśli czegoś nie widzimy, to nie znaczy, że tego nie ma... Są rzeczy, które możemy mieć, ale nie możemy ich zatrzymać... Ten utwór jest najdoskonalszym utworem LP, a mógłbym nawet zaryzykować stwierdzeniem, że najlepszym utworem na świecie... Kryje się w tym utworze najdoskonalsza, nieskazitelna głębia, wiadomość, zrozumienie, dobro, wspaniałość, spokój duszy i przekaz o wartości życia... Nie wolno się poddawać, zawsze powinno się walczyć do końca, zawsze życie powinno nas obchodzić, należy go bronić za wszelką cenę i nie dać go sobie odebrać, ani demonom, ani nikomu innemu... Poddanie się to żadne rozwiązanie... Ten utwór porusza światem... Życiem człowieka, jeśli naprawdę dojdzie do środka duszy i swobodnie się tę wiadomość wpuści... "One More Light" to wiadomość Chestera, do wszystkich... Jeden ocalił miliony, a miliony nie mogły ocalić jednego...


Fragmenty rozmowy z Soldiers i samym sobą:

"W dzień dręczą mnie też myśli, żeby zrobić sobie coś przykrego, nie potrafię i tym nie myśleć... Jak opiekuje się dziećmi, to chce być jak najbardziej odpowiedzialny i poświęcam im całą uwagę... Jednak tak naprawdę gdzieś tam, te złe myśli cały czas tkwią... Udaje przed innymi, że jest ok... Rodzice mnie przytulili ostatnio, ale i tak nie rozumieją powagi sytuacji... Nie potrafię z nimi rozmawiać, bo nasze relacje są bliskie poziomu zera... Rozmawiając z innymi jest jakaś iskierka nadziei dla mnie... Jednak nie wiem, jak długo będę potrafił ciągnąć to udawanie..."

"Nie chce być egoistą, jestem od tego daleki... Na moje problemy przyjdzie czas... Na pierwszym miejscu są dla mnie inni... Nie potrafię myśleć o sobie, pośród tej sytuacji i wszystkich ludzi, którzy potrzebują rozmowy... Którym mógłbym i chcę pomóc... Okazja pomocy innym, okazja, że mogę innym odpisać i poczują ulgę, to naprawdę miłe uczucie... Nigdy nie pozbędę się tego, co we mnie siedzi i mnie niszczy, ale, gdy piszę z innymi osobami, które pozwalają sobie pomóc, bo tej pomocy potrzebują, to tak jakby, podejmuje walkę ze swoimi demonami... Jestem nieziemsko nieśmiały i boję się otwierać na innych, ale nie mogę postąpić inaczej... Wszyscy potrzebują pomocy wokół... Chce im ją podarować, naprawdę chciałbym dawać siłę innym, której sam nie mam..."

"Lepiej mi rozmawiać z obcymi, którzy to przeżywają, niż z bliskimi którzy tego nie rozumieją... Ludzie mi bliscy, wokół mnie, nie wiedzą, przez co tak naprawdę przechodzę i nie wiedzą kim był dla mnie Chester... Udaje uśmiechniętego, bardzo umiejętnie wszystko kryje, choć mówiłem sobie wielokrotnie, że już nie będę udawał... Wśród fanów LP, czuję się swobodnie..."

"Siedzę bardzo często w pokoju, mieszkam w bloku, więc jest to nijaka izolacja od świata przepełnionego znieczulicą, ale jednak minimalna... Rozumiem tych ludzi, bo wiem, jak to jest być złym człowiekiem... Sam należę do złych osób i nie uważam się za dobrego... Kiedyś byłem naprawdę złą osobą, gorszą niż te, które spotykam na swojej drodze... Dzięki Chazowi i temu, że chce być dobry dla innych ludzi, przeszedłem ogromną zmianę... Rozumiem tę znieczulice innych, bo byłem taki sam... Znam problem takich ludzi, piszą i mówią takie rzeczy na luzie, bo siedzą sobie bezpiecznie na dupie w ogrzewanym domku, gdzie wszystko jest kolorowe i otwierają gęby na tematy, o których nie wiedzą nic... Wypowiadają się na tematy, na które nie powinni, często nie rozumiejąc co przechodzi dana osoba i często patrząc "z góry", jakoby Ci ludzie byli silni... Bzdura do potęgi, tacy ludzie są niezwykle słabi, niemądrzy, bo nie mają za sobą bagażu doświadczeń jak Ci wrażliwi, potrafiący wysłuchać drugiego człowieka z cierpliwością i poczuciem obowiązku, że tak trzeba postępować..."

"Chester sam preferował i chciał, żeby każdy człowiek odnalazł w sobie tę dobroć... Jako, że był moim idolem i chciałem i chcę być jak On, to chce pomagać i naprawdę doceniam wszystkich wrażliwych ludzi, którzy są skrzywdzeni i mają wiele problemów... Którzy przeszli przez potworności..."

"Chaz będzie z nami, w naszych postanowieniach, jeśli tylko go wpuścimy do siebie poprzez Jego naukę i naśladowanie... Zawsze będzie w utworach i zawsze będzie w naszym sercu... On pojawił się w naszym życiu i sprawił, że jest lepsze, pamięć o Nim nie minie, nie odszedł z naszych serc, z naszych dusz... Był obecny i będzie obecny, musimy zrobić to, co chciał, czyli odnaleźć w sobie siłę i wytrwałość w tym, by otwierać się na innych i nie dać się ogarnąć negatywnym myślom i emocjom..."

"Nie mam możliwości, by z kimś porozmawiać o tym, o tym co czuję, o tym, że naprawdę boję się samego siebie, bo myśli jakie ogarniają całego mnie, są potworne..."

"Kocham pomagać i chcę być jak Chester, dawać serce innym, pokazywać, że świat nie kończy się na nas samych, ale żeby było również miejsce dla innych ludzi... Chaz był moim idolem i będę się starał być tak wspaniałym człowiekiem jak On... Nie jako wokalista, ale jako naprawdę fantastyczny człowiek z ogromnym sercem..."

"Nie uważam siebie za dobrego człowieka, chciałbym i staram się Nim być... Staram się być taki jak Chester... Był wspaniałym i niezwykłym człowiekiem, był moim największym idolem, autorytetem, był moją najbliższą osobą... Naprawdę chce być dla ludzi, czuję, że muszę dla Nich być, powinienem wspierać innych... To nauka Chestera, należy być dla innych i nie zamykać się w sobie..."

"Nie pozwolę, by ta znieczulica pochłonęła wszystkich... Chcę być lepszym człowiekiem, kiedyś może i byłem takim właśnie człowiekiem ze znieczulicą, ale się zmieniłem... Nie uważam się wcale za dobrego w dalszym ciągu, choć z tej zmiany jestem zadowolony z siebie..."

"Ile tego czasu potrzeba? To jest coś co mnie naprawdę dręczy... Ile potrzebuje tego cholernego czasu, żeby wyrzucić te gnębiące mnie myśli z głowy? Nawet nie jestem w stanie ani trochę przewidzieć... Chyba muszę się pogodzić z tym, że te myśli nigdy ze mnie nie wyjdą..."

"Ja strasznie przeżywam śmierć Chaza, cholernie... Niby mam blisko rodzinę, niby mam znajomych, ale nikt tak naprawdę mnie nie rozumiał, nie rozumiał mojego przywiązania, bo tak jak mówią, to tylko wokalista, będzie dobrze, znajdą nowego... Nie znajdą, Chaz potrafił przekazywać wiadomości dla naszych dusz... Był nie tylko wokalistą, był wspaniałym człowiekiem, był moim autorytetem... Chcę być jak On, stawiał wszystkich wyżej niż siebie... Ja również chcę pomagać ludziom, bo to przynosi mi ulgę, daje mi radość..."

"Nigdy Mu nie dorównam, nigdy jako wokalista, choć zawsze chciałem od dziecka, oraz nie będę nigdy takim wspaniałym człowiekiem, jak mój autorytet, jak Chester Bennington, człowiek, który wyciągnął mnie z 2 prób samobójczych, który podarował swoje serce wszystkim innym, dał innym swoją cząstkę, wolał kochać innych, niż samego siebie... Był najlepszym człowiekiem na świecie, będę się starał choć w 1% być jak On, ale wiem, że nawet tego 1%  Jego wielkiej wspaniałości, nie uda mi się osiągnąć..."

"Dzięki Chazowi kocham innych ludzi bardziej niż siebie, chcę innym dawać radość, móc nie myśleć o sobie, ale o innych..."

Fragment rozmowy, a raczej wiadomość jednej z Soldiers do mnie:

"Dla mnie wraz ze śmiercią Chestera, zawalił się świat... I z każdym kolejnym dniem było gorzej, bo zawsze spotykało mnie co jeszcze bardziej mnie dobijało... Byłeś jedyną osobą, która okazała wsparcie na tyle, że mogłam poczuć się lepiej... Nikt inny poza Tobą nie zrobił tego... Wtedy, kiedy najbardziej potrzebowałam, tego wsparcia... A sam byłeś w dołku, ale pomagałeś innym... Nigdy nie będę w stanie powiedzieć Ci, jak bardzo jestem wdzięczna za to wszystko... Jest mi smutno, że nie jestem w stanie zrobić tego samego dla Ciebie..."



Myślałem... Dużo myślałem i doszedłem do wniosku, że w hołdzie Chesterowi blog będzie dalej prowadzony, będę pisał dalej o Nim, o utworach, o ich wpływie na mnie... Nie mogę zrezygnować, namówił mnie do tego ktoś jeszcze, to nie była samodzielna decyzja... Ten kto to czyta, będzie wiedział o kogo chodzi... To nie koniec, jest jeszcze wiele rzeczy do zrobienia... Cieszę się, że tyle osób przybyło i czytało "dzieło mojego życia"... Jestem naprawdę bardzo bardzo wdzięczny... Nawet nie wiecie, jak to na mnie pozytywnie wpływa...  

Nad tym postem pracowałem bardzo bardzo długo... Czekałem na swego rodzaju przełom weny, by go opublikować... Jedną nogą stoję na krawędzi przepaści... Drugą jeszcze jakoś się trzymam... Wątpliwość potrafi wyniszczać... Ta wątpliwość, dotknęła najbliższą mi osobę, która naprawdę jest jak Chester... Ta osoba, Aniołek, była jedyną osobą, która potrafiła mnie powstrzymać od pewnych rzeczy... Nie wytrzymam, nie dam sobie rady bez Niej, bo bez Niej nic mnie nie trzyma... Bez Niej wpadnę w tę przepaść... Wątpliwość niszczy, pojawia się znikąd, prowadzi do rozpadu, rozłamu, skutecznie wprowadza zamęt między dwiema osobami... Ta wątpliwość, nie jest świadoma, ta wątpliwość, to wredna suka, która żywi się i umacnia, gdy człowiek się Jej poddaje... Nieustanna walka, to coś co może powstrzymać te wątpliwości... A wygrana nie sprowadzi mroku, tylko sprawi, że nasze dni, staną się jaśniejsze... Co Nas nie zabije, to Nas wzmocni... A jeśli tę walkę przegramy... Wtedy nadchodzi ten przerażający koniec... Jedyną rzeczą jakiej nie można pokonać to miłość... Wątpliwość atakuje miłość, nie niszczy Jej, po prostu sprawia, że osoba, która Ją czuje i przekazuje z odwzajemnieniem, dobrowolnie usuwa Ją jako linie obrony... Zapycha umysł, sprawia, że wszystko jest cięższe, nie da się myśleć i zaczyna kierować człowiekiem w taki sposób, że nie zauważa się palonych mostów za sobą, zacierania dróg... Odrzuca się pomoc, odrzuca się wiarę i nadzieję... Zawsze walczcie, zawsze stawiajcie czoła, jeśli macie kogoś przy sobie, kogoś kogo kochacie, pozwólcie sobie pomóc, gdy dopadną Was wątpliwości, zaufajcie sobie jeszcze bardziej, sięgajcie po "światło"... Pisząc to wszystko, zalewam się łzami... Zalewam się łzami i pochylam się powoli w stronę przepaści... Przez pieprzoną wątpliwość, która choć niepozorna, zabija człowieka i wszystkich wokół, których kocha... A wystarczy tylko dać "złapać się za rękę" i dać powalczyć razem Nami wraz z kochającą osobą, która jest ogromnym wsparciem i jedynym, którego nie powinno się odrzucać... 

"Czuję, że to może być ten Konie... [Brak tylko ostatniej litery "C", którą w stanie będzie dopisać już tylko ktoś inny...]"

"Tańczę z moimi demonami, wiszę na krawędzi, chmury burzowe zbierają się nade mną..."

"Krzyczę na siebie, kiedy nie ma się z kim kłócić nie przegrywam, nie wygrywam, jeśli się mylę, mam w połowie rację..."  

"Najlepsze spotyka tych, którzy czekają i to jest skok w stronę drogi jakąkolwiek obierzesz..." 

"Nic do Ciebie nie dociera, światła są włączone, ale nikogo nie ma w domu, mówisz, że nie zrozumiem, ale nawet nie dajesz mi szansy..." 

"Wszyscy upadamy, uczymy się, że co nas nie zabije to nas wzmocni..." 

"Są rzeczy, które możemy mieć, ale nie możemy ich zatrzymać, tylko dlatego, że nie możesz tego zobaczyć, nie oznacza, że tego nie ma..." 

To jest chyba ostatni post... Sprawiajcie, by Chester był dumny... Ja niestety, już chyba nie jestem w stanie tego zrobić... Nie bez Aniołka...