Obserwatorzy

Translate

sobota, 16 czerwca 2018

W samotnym pokoju... Niebezpieczna izolacja z "niewidocznym sobą"...




*"Siedzę w pokoju jak w klatce, obrywam,
Od głowy, od tego co tam skrywam,
Myślę o swojej przeszłości,
 Boje się, że przez Nią nie będzie dalszej przyszłości,
 Że będę w Niej tkwił...
 Cholera, jeszcze wczoraj ogień się we mnie tlił,
 Los ze mnie zadrwił,
 Ile razy jeszcze przed snem będę się z myślami bił?...
Chciałbym odpocząć,
Chciałbym się w końcu zdrzemnąć,
Chciałbym by to mogło już minąć,
Za drzwiami hałas, bo w domu napięcie i nerwy,
Ciągle to słyszę, ciągle kłótnie, bez przerwy,
Niech to się skończy do ciężkiej kurwy!
Znikąd w tej chwili nie mam wsparcia,
Znów czuję się jak podczas "wewnętrznego rozdarcia"...
W głowie tylko "Zamknijcie się, dość, ja pierdole!"...
Nigdy w życiu nie chciałem dla nikogo źle,
Zawsze chciałem robić coś dobrego, coś pożytecznego,
Zawsze jednak wychodzi inaczej, wychodzi z tego coś złego...
Zawsze czuję się wtedy potworem,
Zawsze czuję się złym natury wytworem,
Zawsze czuję się jakbym był zwyrolem...
Szkoda, że na początku mojego życia nie miałem do wyboru,
Doprowadzić do stworzenia mnie... Złego, tragicznego wytworu,
Czy oszczędzić innym czasu, uprzykrzania życia i nerwów...
 Podczas przemyśleń, podczas tego co tu napisane,
Minęła niecała minuta... Co tu jest grane?
To te myśli, nim zdążę się obejrzeć, mija mnie ich tysiące,
Z tego tworze to co tutaj, "kuje żelazo póki gorące"
Chciałem pokazać co jest dla mnie w codzienności męczące,
Chciałem zwolnić te myśli z prędkością światła pędzące...
 To wszystko to toksyny z mojej głowy płynące..." - "Light Of The Infinity" [Kacper] 




Tworzenie czegoś właśnie w formie "pseudo-wiersza", zbieranie myśli, próba rymowania tych słów, tego wszystkiego co uda mi się zebrać, tego wszystkiego co przelatuje przed oczami, co przelatuje z jednego ośrodka do drugiego, powoduje, że jestem zadowolony, powoduje, że czuję się ciut lepiej... Mogę się z tym dzielić, wiem, że nie wszystko pójdzie na marne, wiem, że choć trochę czytających to osób, popatrzy na mnie z nieco innej perspektywy... Cieszę się, że w końcu znalazłem coś, w czym chciałbym się doskonalić i chciałbym się tym "bawić" i dzielić... Czasem lepiej pisać coś na świeżo, niż wracać pamięcią do przeróżnych wydarzeń, bo niektóre powodują zbyt duży ból i jest to jak wbieganie w kolczaste krzaki... Czasami coś lepszego można napisać, co się czuje teraz, niż to co czuło się kiedyś, bo niektóre z emocji znikają i kilka przemyśleń traci na sile... To bardzo "szybki" post... Czuję, że muszę go napisać, bo korzystam z weny i zebranych we mnie emocji... Niestety nie wszystkie są pozytywne, bo wiele we mnie złości... Jednak nie przesłania mi mojego celu, a mianowicie, napisania czegoś co to stłumi, czegoś co doprowadzi do wyzwolenia... Słucham płyty "Post Traumatic" i to doskonale na mnie działa... Mam większy obszar inspiracji i czuję przypływ katalitycznego chłodu, który gasi pożar emocjonalny... 
Tworzę w międzyczasie kolejne posty o "Post Traumatic", niedługo podzielę się z Wami drugą częścią, a zaraz po tym trzecią i ostatnią... Pracuję również nad tekstem do utworu "Over Again" i idzie mi dosyć opornie, bo nie wszystko pasuje, gdy dochodzę do pewnego momentu to wracam do początku i piszę od nowa... To musi być perfekcyjne i doskonale złożone... Póki co, dzielę się dzisiejszym dniem, aktualną chwilą... 

Myślałem, że mam odpowiedzi, myślałem, że znam drogę...

środa, 13 czerwca 2018

Postęp... Droga do osiągnięcia pełni człowieczeństwa... "Krok dalej"...

 
*"Ściągał jak kotwica na samo dno,
Poniósł porażek wiele, może gdzieś ze sto,
Ale po tych stu porażkach, odniósł jedno wielkie zwycięstwo,
Starał się i w końcu zaczęło mu się udawać,
Nigdy nie miał w zwyczaju się poddawać,
Nawet, gdy głowa, zaczęła mu już największe zło dyktować,
Gdy zaczęła te wszystkie problemy stwarzać,
Gdy zaczęła sprawiać, że się staczał,
Sprawiła, że sam sobą się przytłaczał,
Złymi ludźmi się otaczał...
Lecz w końcu, pewnego dnia,
Pojawiła się osoba, która wyciągnęła Go, z tego "Ognia",
Ugasiła pożar,
Miała do tego dar...
 Otrzymał Anioła, który sprawił, że Jego świat stał się lepszy,
Teraz już z zimna nie drży,
Ten Anioł daje Mu wiele ciepła,
Sprawił, że nie otacza Go już mgła...
On lepszą drogą już podąża,
Nie popełnia tych samych błędów,
Już się sam sobie nie oddaje, nie pogrąża,
Odsunął się od tego z wiadomych względów,
Ma przecież Anioła, kogoś, dla kogo chce żyć,
On chce dla Niej, właśnie dla Niej chce po prostu być,
Nie zamierza się z tym kryć,
Do doskonałości chce dążyć..." - Light Of The Infinity [Kacper]



Najbardziej kojący dotyk na całym świecie... Dla tej chwili jestem w stanie oddać wszystko...



Ku lekkiemu rozjaśnieniu sytuacji, byłem ostatnio u Mojego Aniołka i zrobiliśmy całkiem niezłą sesję, no i wiele zdjęć strasznie mi się podoba... Chciałem niektórym z Nich nadać takie drugie dno i symbolikę... Dlatego dodam parę z Nich, bo chce w tym poście przekazać ogromną cząstkę siebie w okresie, (od Maja do teraz głównie), który był dla mnie wspaniały oraz jednocześnie niezbyt łaskawy... Jednocześnie jednak ten czas sprawiał momentami, że mimo iż trzymałem się dobrze, to czułem emocjonalny niedosyt, ale paradoksalnie również, zbytni ich ogrom... Gdy jestem u mojego Aniołka, czuję się jak w domu, czuję się swobodnie i jest mi dobrze... W domu, nie jestem w stanie tego odczuć pełnią, tak jak u Niej... Strasznie mi z tym, że muszę wyjeżdżać, by doznać prawdziwego spokoju i rodzinnej atmosfery... U mnie tego po prostu nie ma...  

 


**"Mój ojciec praktycznie w każdy weekend pije,
Często przez ten pieprzony weekend się z Nim bije,
 Często się obwiniam, że to moja wina, że pije,
Bo pije od mojego urodzenia i czuję się jakbym był przeklęty...
 Czuję się w środku taki pęknięty,
Kocham i nienawidzę,
Tej samej osoby, którą co weekend inaczej widzę,
Dwie osoby w jednym ciele,
A ta gorsza objawia się wtedy, gdy wypije zbyt wiele,
 W pieprzoną sobotę i niedzielę... 
Po wypiciu ma te swoje urojenia, 
Nienawidzę tego Jego cholernego pierdolenia, 
Doprowadza mnie to do nerwowego rozstrojenia...
Zawsze mnie wtedy w środku rozdziera,
Gniew, nienawiść, miłość, bezradność,
To wszystko się we mnie zbiera,
Co weekend progresywnie tracona godność,
Co weekend coraz większa ochota, by to wszystko zostawić,
Powiedzieć temu wszystkiemu "DOŚĆ",
Nie chce jednak Mamie przykrości sprawić...
Staram się pomagać, mimo mojego rozdarcia,
Zazwyczaj dochodzi to tego starcia,
Nienawiści i miłości,
Całkowitego spokoju i zebranej złości,
Rozpalającej aż do kości...
Weekend, niby wolne, powinno być fajnie,
A ja tych dni nienawidzę, wypalają mnie,
Staję się w środku martwy,
Między innymi przez to,
Że Ojciec mówi "Wszystkiemu jesteście winni "Wy"...
Chciałbym móc zatrzymać to "weekendowe zło"...
Najbardziej w tym wszystkim szkoda mi mamy... Jest bezradna,
Cierpi, bo ta sytuacja jest zawsze dla Niej trudna...
Co chwilę się powtarza,
Emocji burza,
Dawka emocjonalności, cholernie duża, 
Jak całkowicie pokryta kolcami róża,
Ukłucie powoduje, że to jak narkotyk odurza...
Czuje się, jak w klatce zamknięty,
Całkiem na bok odsunięty,
Chciałbym już nie być "pęknięty"
Chciałbym, by mój ojciec alkoholizmem dotknięty,
 Przestał być w te weekendy taki pierdolnięty...
Bez przerwy tylko mamę wyzywa, opluwa i przeklina
 Twierdzi, że to wszystko jest Jej wina...
Przydałaby mu się dyscypliny odrobina,
Jednak mnie na to nie stać,
Czuję, że rady mogę nie dać,
Ze mogę temu nie podołać,
Chce od tego ciągle uciekać,
Chce jednocześnie zacząć działać...
Znów jestem więźniem uczuć,
Idzie się tym paradoksem, śmiertelnie zatruć,
Chce sobie flaki przez to rozpruć,
Z krzyku w środku jestem w stanie sobie płuca wypluć...
Ten człowiek w każdy weekend emocjonalnie mnie zabija,
Raz uderzyć raz przytulić, to się z sobą tylko mija,
 Jak wbijanie w mrowisko kija,
Emocjonalności wichura się w ten czas rozwija...
Czuję jakbym był blisko ostrza,
Wewnętrzny konflikt szybko się zaostrza,
Myślałem, że ta walka z dnia na dzień będzie prostsza,
Cóż, myliłem się... Myślałem, że będę twardszy,
Jednak każdy weekend jest coraz gorszy,
Nie idzie się do tego przyzwyczaić,
Nie mam własnego miejsca, gdzie mógłbym się przyczaić,
Nie mam możliwości, by się rozdwoić,
Może byłoby łatwiej...
Każdej nocy po weekendzie, zapłakany mówię Bogu,
"Chciałbym, by ojcu zrozumieć było prościej,
Prościej wyjść mu z tego skurwysyńskiego nałogu"...
Mój Ojciec w weekendy zmienia się w potwora
Zmienia się w przeklętego zwyrola,
Zmienia się w tą drugą, znienawidzoną osobę przeze mnie,
Niszczy mamę, bliskich wokół... To chyba nigdy nie minie,
Z jednej strony chce żeby zdychał,
Żeby przez alkohol, już po prostu nie oddychał...
Z drugiej strony to też mój ojciec...
Jestem w pierdolonej pułapce, nie wiem jak stąd uciec..." - "Light Of The Infinity" [Kacper]  


***"Do złego dążyć,
Wokół najgorszych myśli krążyć,
Jakby jutra miało nie być,
Jakbyś miała nie zdążyć,
Jakbyś przestała umieć żyć,
Jakbyś przestała wierzyć,
Jakbyś traciła kontrolę,
Jakby myśli narzucały Ci swoją wolę,
Jakbyś przestała pełnić swoją rolę...
Czujesz, jak pod ziemię się zapadasz,
Czujesz, jak się na kawałki rozpadasz, 
Czujesz, że niedługo rozum postradasz,
Czujesz, że rady sama nie dasz,
Czujesz, jak już po prostu po tym wszystkim upadasz...
 To uczucie Cię wewnątrz spala,
Trwałe znamię w Tobie wypala,
Zatrzymujesz się, zastanawiasz się "co tu się odwala?"
A to po prostu słabość w Twojej głowie się utrwala...
Próbujesz to powstrzymać,
Próbujesz, ale tego nie da się zatrzymać,
Nie chcesz się już tego schematu trzymać,
Nie chcesz znów od losu najgorszego scenariusza otrzymać...
Pragniesz pozbyć się tego cierpienia,
Pragniesz całkowitego zrozumienia,
Pragniesz pozbyć się tego ciężkiego brzemienia,
Pragniesz wydostać się z mrocznego cienia,
Pragniesz, by demon już nie wywoływał Twego imienia,
Pragniesz w końcu doznać psychicznego ukojenia,
 Pragniesz całkowitego "odrodzenia"..." - "Light Of The Infinity" [Kacper]



 ****"Te myśli nie pozwalają Ci spać,
Czarne myśli, zaczynają się do rzeczywistości przedostawać,
Zaczyna się wydawać,
Że jest tylko jedno rozwiązanie,
I tym wyjściem, jest sobie życia odbieranie,
Bo niby to lepsze niż ciągłe udawanie...
Smutek, przykrość, paranoja, złość,
Zaczynasz mieć wszystkiego dość,
Znów zaczynasz myśleć o bilecie w jedną stronę,
Tracisz siły na obronę,
Tracisz siły na ciągłe zatrzymywanie tych demonów,
To krąży, to wraca, znów...
Teraz pomyśl, że tak cierpią Twoi bliscy,
Twój ból nie będzie im obcy,
Będą czuli najgorsze uczucie na świecie... Bezsilność,
Poczują to, gdy pochłonie Cię negatywna emocjonalność,
Sprawisz ból tym, których kochasz,
Ale póki co, na razie, tylko i aż, "ciężko oddychasz"...
Walcz, bo masz dla kogo, bo niektórzy Cię "czują",
Walcz, bo niektórzy się o Ciebie strasznie boją,
Walcz, bo jesteś ważnym elementem całości...
Wiem, że wygrasz... Bo nic nie jest silniejsze od miłości..." - "Light Of The Infinity" [Kacper]
 
Zdecydowałem się opublikować moje "Pseudo-wiersze" ponieważ napawają mnie coraz bardziej dumą, bo uczę się coś złego przekształcić w coś twórczego, w coś co mogłoby nawet sprawić, że niektórzy mogliby się utożsamić z niektórymi aspektami tych "pseudo-wierszy"... Zrobiłem to po to, by dać sobie pewien punkt, do którego mogę wrócić, gdy zabraknie mi weny, gdy poczuje słabość, gdy nie będę wiedział, jak ponownie wystartować, ale też dlatego, by podzielić się prawdziwym sobą, jak to zawsze bywa u mnie na blogu, lecz tym razem jeszcze bardziej "Twórczo", oraz zamknąć w tym swoją emocjonalność... Chciałem odczuć w tym całym przepaleniu jakie odczuwałem ostatnio, taki chłód katalityczny... Chciałem się oczyścić... Mógłbym napisać post w zwykłej postaci, jednak wolałem poeksperymentować i nieco zmienić formę... Myślę, że wyszło dobrze, bo czytając to przed publikacją (jak to mam w zwyczaju) jestem aż uśmiechnięty i nieco dumny... Mam nadzieję, że Ci, którzy czytają poczują jakąś nawet "cichą więź" z tymi "pseudo-wierszami", bo nie ma co ukrywać, wiele jest takich sytuacji z którymi niektórzy chcieliby się najchętniej ukryć... Ja chciałem zrobić krok naprzód i ruszyć dalej dzieląc się tym ze społecznością... Nie czuję się źle, a wręcz przeciwnie, jest mi z tym o wiele lepiej... Powoli uwalniam się z kajdan... Mogę poczuć się bardziej wolny... Nareszcie... Mogę poczuć się bardziej wolny...
 

 


Chciałbym się podzielić również informacjami odnośnie kolejnego mojego projektu jeśli chodzi o post... Chciałbym stworzyć coś na pozór utworu muzycznego, a raczej tekstu do Niego... Tekst opublikuję, jednak całe nagranie będzie całkowicie osobiste i będzie tylko dla mnie, gdyż odwagi nie zbiorę, by się tym podzielić... Tekst będzie podobny do drugiego z "pseudo-wierszy" jakie opublikowałem tutaj... Melodyjną częścią będzie utwór "Over Again"... Chciałbym, by wszystko wyszło dobrze, by wszystko potoczyło się po mojej myśli... Trzymajcie kciuki, bo zaczynam od zaraz :)




*Pierwszy "Pseudo-wiersz" jest takim punktem startowym... Wiąże się z Nim cel i mocny fundament pod "nową drogę"...
 **Drugi z kolei wyraża całkowitą zebraną emocjonalność i wyrzucenie Jej w postaci takiej "agresywnej" twórczości... Wszystkie zebrane emocje, jeden długi "pseudo-wiersz", w którym starałem się opisać całkowicie to, co się dzieje u mnie w domu i  u mnie"w środku"... Chciałem w tym zawrzeć pełną uczuciowość...
***Trzeci wiersz jest ukierunkowany i jest przekazem dla osób, które miewają dosyć okrutne momenty słabości.... Mam nadzieję, że w jakiś sposób się utożsamią z Nim i pozwoli to na złagodzenie ich bólu, gdy będą mieli świadomość, że ktoś rozumie przez co przechodzą... Ta świadomość może zmniejszyć podatność na destrukcyjne myśli... Wiem to z doświadczenia...
****Czwarty z "pseudo-wierszy" miał się tutaj nie pojawić, jednak ostatecznie zdecydowałem się go napisać... Ten wiersz jest również ukierunkowany... Napisałem go nocą, tuż przed snem, gdy wszystkie myśli były "świeże"...