Obserwatorzy

Translate

sobota, 29 października 2016

"Soul Battles"... Śmierć Zimnego Żołnierza ("The Cold Soldier")... Wolność...

Co było przed...

"Mam przeczucie, że jeśli będę chciał Jej powiedzieć szczerze co czuje, jeśli otworzę usta, to najgorsze koszmary staną się rzeczywistością..."

"Ma w sobie wszystko co mi się podoba... Jestem bezsilny w porównaniu do Niej... Ciągle mam wątpliwości czy to zrobić, straciłem wiarę, niedawno utraciłem także nadzieje... A teraz tracę własne uczucia, powoduje, że pękają jak bańki , bo są tak silne i szczere... Niestety, silne uczucia i słaba osoba nie idą ze sobą w parze, jeśli chce się wyznać ukochanej osobie miłość..."

"Mam obraz przed sobą, jak się ze mnie naśmiewa i wskazuje palcem, "Co Ty sobie myślałeś? Że będę z kimś takim jak Ty?" Pęka mi serce na taką myśl, tyle, że najprawdopodobniej to będzie prawda... Tak się stanie i nic tego nie zmieni..."

"Pisałem nawet o Niej zadanie, jak przebiegało nasze pierwsze spotkanie... Trochę podkoloryzowałem, bo się rozmarzyłem... Chciałem sobie stworzyć najbardziej optymistyczny obraz... Podobno jako jedyny opisałem niewymyślone zdarzenie i nawet pochwaliła mnie nauczycielka... Dostałem najlepszą ocenę z klasy, bo aż "6", ale co z tego, jak po wyjściu z sali, w szatni rozdarłem tą kartkę na kawałki... Optymizm sprawia tylko ból..."

"Nie potrafiłem powiedzieć tego w najromantyczniejszym miejscu, które pomogła mi znaleźć kuzynka, gdy się nie udało, usilnie próbowałem to zrobić przy drzwiach od klatki, później desperacko z bólem serca, chciałem zrobić to na schodach... Serce naprawdę zaczęło mnie strasznie kłóć, ale nie chciałem dać tego po sobie poznać... Po tym wszystkim w grę wchodził balkon i wspólne patrzenie na gwiazdy... Niestety, nie potrafiłem tego wtedy wyznać... Cały czas biję się ze sobą w środku, z powodu tego, że jestem tchórzem i brakło mi odwagi... Na ten "Najwyższy stopień odwagi"..."


Co jest teraz...
 
Stało się... To już całkowity koniec wiary i nadziei... Nigdy nie będę w stanie wyrazić tego bólu, w jakikolwiek sposób... Ale czego mogłem się po sobie spodziewać? Tego, że może być lepiej i na coś zasługuje? To jest przecież śmieszne... To i tak cud, że znalazłem wreszcie osobę, której zaufałem bezgranicznie i Ona zaufała w jakimś stopniu mi... Ja chciałem więcej, ta chciwość doprowadziła do wypalenia się mojego serca... Nawet popiół został rozdmuchany...
- Co czyni Cię lepszym od innych? Dlaczego myślałeś, że zasługujesz na więcej? 
- Nic... Każdy jest tylko człowiekiem... Myślałem jak optymista po raz pierwszy w życiu i to był błąd...  
Jest mi miło w sercu z powodu tego, że po tym wszystkim, ta osoba została ze mną jako Przyjaciel... Jestem Jej za wszystko wdzięczny, a przede wszystkim, że pomogła mi to wyznać... 
To wszystko uświadomiło mi, że optymizm tworzy złudną, niepotrzebną, nierealną nadzieje na przyszłość i, że najlepiej być realistą z pesymistycznym spojrzeniem na świat... Lepiej nigdy nie będzie, a gorzej może być zawsze...


Kiedyś myślałem, że Ci którzy mnie zranili, powinni zostać ukarani, planowałem zemstę, rządził mną gniew... Głupie myślenie... Moja dusza krzyczy cały czas na jednym wdechu, czuję, że będzie krzyczeć jeszcze bardzo długo... A Jej łzy wydostają się na siłę, pod kamuflażem... Np podczas udawanego śmiechu, mówię, że to ze śmiechu, ale tak naprawdę to łzy smutku, rozpaczy...  
Kiedyś pisałem jako Zimny Żołnierz ("The Cold Soldier"), ponieważ wtedy uważałem, że gdy wyrównam rachunki z osobami, które zalazły mi za skórę, będę lepszym człowiekiem, a tak naprawdę zemstą nic wielkiego bym nie osiągnął... Nie byłbym lepszy od nich... A nawet stałbym się jednym z nich... Nie pozwolę na to więcej, nauczyłem się przebaczać, na miejscu pustego spalonego serca, chciałbym stworzyć nowe, które od samego początku będzie napełniane dobrem... To pozwoli mi się całkowicie uwolnić od tego jaki byłem w "przeszłości"... Moim pierwszym paradoksalnym dobrem będzie zabicie w sobie "The Cold Soldiera"...


Jeśli nic więcej nie spieprzę, może moje zaufane osoby czyli: Przyjaciółka Wampirunia, "Anioł Stróż" Marysia i moja kuzynka "Dobra dusza" zostaną przy mnie i będą mnie wspierać... Moja wartość wzrasta z każdą ich iskrą wiary we mnie... Chciałbym zacząć się coś liczyć, być czegokolwiek wart...



Przemyślenia:

"Ona nigdy nie mówiła, że mnie kocha, że się Jej podobam, nie padły żadne inne takie magiczne słowa... Ona mnie po prostu lubiła, była zwyczajnie miła, ale mnie głupiemu to wystarczyło, wszystko inne sobie dopowiedziałem... Chciałem tak bardzo, żeby Ona czuła to samo co ja czuję... Moja własna głupota zadała mi tyle bólu... Widziałem coś, czego nie było..."

"Jeśli kogoś kochamy, to trudno jest nam go wybić sobie z głowy, kiedy jesteśmy porzuceni..."

"Im Bardziej udajemy, że czymś się nie przejmujemy, tym mocniej cierpimy w głębi serca..."

"Nigdy nie chciałem pokochać kogoś tak, by nie móc znieść jego utraty..."

"Najgłębiej patrzą te oczy, które najwięcej płakały, najbardziej kochają te serca które najmocniej cierpiały..."

"Czasem zbyt mocno wierzymy, że ludzie są inni, że ktoś wróci, zrozumie czy przeprosi... To nie życie tak przeraża... Najbardziej przeraża czekanie na coś, co nigdy może nie przyjść..."

"Kiedy człowiek mówi, że nie chce o czymś mówić, zwykle to znaczy, że nie może myśleć o niczym innym..."

"W tęsknieniu za kimś nie chodzi o czas, który minął od kiedy ostatnim razem się widzieliście, czy rozmawialiście, chodzi o te momenty, że kiedy robisz coś, zdajesz sobie sprawę, jak bardzo chciałbyś, by ta osoba była teraz przy Tobie..."

"Jedna chwila zmienia wszystko i pozostawia nas z milionem myśli, których nie potrafimy pojąć, zrozumieć..." 


Byłem całkowicie szczery... Dzięki szczerości jestem wolny, ale nie jestem szczęśliwy... Nie, to nie idzie ze sobą w parze... Nie w moim przypadku... Aczkolwiek cieszę się, ze nie straciłem Jej na dobre... Umarł "The Cold Soldier", umarła wiara, umarła nadzieja, ale to uczucie, nigdy nie umrze...



"A więc to prawda... Nigdy nie było na to szans..."

poniedziałek, 24 października 2016

"Soul Battles"... Pułapki negatywizmu na ścieżkach rozmyślań...

"Czasem, gdy ktoś zechce wysłuchać drugiej osoby, to jest w posiadaniu większej mocy niż jakiekolwiek czary..."

"Gdy jestem przy Niej to moje uczucie staje się paradoksalne... Szczerość wobec Niej czyni mnie bezsilnym..."

 Pierwsza Ścieżka myślenia:

W tym momencie uważam się za kurewsko niewdzięcznego... Marzy mi się osoba, która zawsze będzie miała dla mnie czas, że sama z siebie zapyta co u mnie się dzieje, jak się czuję, czy coś mnie nie gryzie... Chciałbym by ktoś się w końcu mną zainteresował, zauważył, że jestem i staram się być lepszym człowiekiem... Marzę by ta osoba zaufała mi tak jak ja zaufałbym Jej, ja np jestem w stanie powierzyć takiej osobie własne życie, poświecić wszystko co dla mnie cenne... Chciałbym poczuć wzajemność pierwszy raz w życiu taką samą z siebie, bez żadnego wymuszania i zobowiązania... Jednak mam taką osobę, która spełnia te cholerne kryteria, tylko że najwyraźniej tego nie dostrzegam... Albo jet tak, że ta osoba się mną po prostu znudziła... Cały czas Ją wkurzam nie daję spokoju, ale to przez to, że chciałbym, choć przez chwilę poczuć się lepiej... Powiedzieć parę miłych słów, by nie czuć się źle, oraz by czuć się zauważonym przez parę sekund... Uśmiechnąć się szczerze raz na jakiś czas bez żadnego udawania, kamuflowania się, że jest wszystko w porządku... Robiłem to kilka lat i dalej robię... Zastępuje wszystko to co mnie boli, codziennością, codziennymi sytuacjami, śmieje się by przykryć ból i nie wywoływać litości, bo tego nienawidzę... Chciałbym z tym skończyć, ale... Nie mogę przecież odkryć się nagle przed całą rodziną, bo uznają mnie za... Nawet nie jestem w stanie tego określić, ale wiem, że będą mieli mnie za gorszego niż teraz uważają... Mam ochotę coś sobie zrobić, lecz nie mogę... Nie potrafię, ponieważ wiem, że to nic nie da, bo i tak nikt nie zauważy, że zniknę... Leżę w łóżku słuchając Linkin Park - The Messenger... Piękna ballada, smutna przede wszystkim, odzwierciedla to co czuje...Uwielbiam ostatnio słuchać takich dołujących i smutnych utworów oraz melodii... Wyobrażam sobie wtedy, że zawsze może być gorzej... Później cząstkowo się to sprawdza... Może nie dokładnie jak w mojej głowie, ale podobnie... (Np wyznanie "ukochanej osobie", że uczucie zwane miłością pali się ogniem skierowanym w Jej stronę... Łapiesz Ją za rękę, próbujesz, coś powiedzieć, ale Ona gwałtownie się wyrywa i pyta
- "Co Ty sobie wyobrażasz? Pomyślałeś chociaż o tym czego ja chcę? Odejdź ode mnie... Zostaw mnie samą"
- "Nie chciałem Cię urazić w żaden sposób..." Mówię to próbując łagodnie chwycić Jej dłoni raz jeszcze, ale Ona znów się oddala po czym mnie policzkuje...
- "Powiedziałam odejdź! Nie chcę Cię znać!" Mówi to ze łzami w oczach... Odwraca się i odchodzi szybkim krokiem, podczas, gdy ja stoję wryty w ziemię, z wiedzą, że nie mam już żadnych szans, by wiązać z Nią, jakąkolwiek przyszłość... To tylko jeden z licznych czarnych scenariuszy... Ten był chyba najłagodniejszy i przedstawiał najbardziej realny obraz sytuacji... Najgorsze jest to, że tak się obawiam przed spełnieniem się któregoś z tych czarnych scenariuszy, że w tej chwili rozmyślam nad skokiem chociażby z mostu...)

 Druga Ścieżka myślenia:

Gdy z Nią nie pisze, to tak jakby czas specjalnie wolniej płynął, bym dłużej cierpiał... To jest nie do wytrzymania... Próbuję ukoić część bólu pisząc z kimś innym, jednak to nie to samo... Nic i nikt nie jest w stanie Jej zastąpić... Pisanie kiedyś wyglądało inaczej, dużo miłych emotikonów, które oddawały jakieś uczucia, teraz te wypowiedzi stały się puste, jakby chciała się mnie pozbyć, albo pisząc od niechcenia... To sprawia ogromny ból... Czekam na jakiś Jej znak, wciąż czekam choć obawiam się pewnej rzeczy... Tego, że znalazła kogoś innego, ja poszedłem w odstawkę, byłem przez chwilę, ale się znudziłem... Wrażenie jakie odnoszę, powoduje, że chcę wyjść z domu i nigdy nie wrócić... W tym momencie toczy się kolejna bitwa dusz, bo życzę Jej jak najlepiej z całego serducha, naprawdę... Lecz z drugiej strony byłbym niesamowicie zły i zazdrosny o Nią... 

[Jeśli chodzi o tą drugą myśl, to jest ona już "raczej" nieaktualna, była pisana pod wpływem bardzo silnych emocji, przez co trzeźwe myślenie zanikło...]

 Trzecia Ścieżka myślenia:

Stanąłem przed lustrem i widziałem człowieka podobnego do mnie tyle, że starszego.... Dziwne, staliśmy na przeciwko siebie... Zauważyłem w jego piersi dziurę na wylot, wyglądało to na ranę postrzałową... W pewnym momencie podniósł rękę, a w niej zdjęcie... Zdjęcie na którym jestem ja i... Ktoś jeszcze, wydaje mi się, że powinna się tam znajdować druga osoba... Zdjęcie wydawało się, jakby było przerobione, jakby wymazano tamtą osobę, która najwyraźniej powinna tam być... Facet z lustra zniknął, gdy ponownie mrugnąłem oczami... Położyłem się na łóżku i próbowałem zasnąć... Nagle pojawiła się przeszłość wyglądająca jak ja z przed 3 lat i zadaje mi pytanie... "Pamiętasz mnie? Pamiętasz wszystkie osoby, które zraniłeś?" I nagle zaczyna mnie dusić, głośno żądając natychmiastowej odpowiedzi... "Wszystkich... Ich... pamiętam..." Nagle wszystko ciemnieje i zaczynam widzieć wszystkie twarze osób, które przeze mnie cierpiały i dalej cierpią, są tam również osoby, które zawiodłem i dalej zawodzę... 

Trzecie przemyślenie może się wydawać, jakbym mówił pod wpływem czegoś... Alkoholu? Czegoś mocniejszego? Nic z tych rzeczy, po prostu to były "sekundowe" przebłyski, podczas chociażby nawet przejścia z kuchni do pokoju, lub podczas nocy, gdzie człowiek po długim dniu, próbuje spokojnie zasnąć... Możecie mnie uznać za wariata, ale dlaczego od razu przekreślać załamanego człowieka? Każdy zasługuje na drugą szansę... Np ja obdarzyłem Nią kuzynkę... Pisałem Jej o większości swoich problemów, o swoich "sprawach miłosnych", które były po prostu szczeniackie... Pokazałem Jej nawet bloga, o którym z rodziny wie tylko Ona, tzn zna nazwę dzięki czemu mogła czytać... Informowałem Ją na bieżąco... Pewnego razu wygadała się naszemu wspólnemu kuzynowi... Byłem wściekły i... Bardzo rozczarowany, zawiedziony... Ufałem Jej, a Ona wyjawiła jeden z moich sekretów... Długi czas się nie odzywaliśmy do siebie, aż w końcu przemyślałem sobie wszystko i postanowiłem dać Jej drugą szansę... Coś mi po prostu powiedziało, że Ona naprawdę na to zasługuje... Teraz często rozmawiamy, aczkolwiek, to nie oddaje tego samego co pisanie z kimś kto jest obdarowany przeze mnie terminem "Przyjaciel"...


Przemyślenia:

"Ludzie wrażliwi o dobrym sercu cierpią niestety najbardziej..."

"Nie wolno robić niepotrzebnej nadziei, jeśli nie wiadomo czy Ci zależy..."

"Nikt nie widzi twojego cierpienia, twojego smutku, twojego strachu, ale wszyscy natomiast widzą, twoje błędy..."

"Trudno czekać na coś co wiesz, że nigdy może nie nastąpić... Jeszcze trudniej jest z tego zrezygnować, gdy wiesz, że jest to wszystko czego pragniesz..."

"Tak naprawdę, nie w życiu nic cenniejszego, niż radość w oczach osoby, na której nam zależy najbardziej na świecie..."

"Najgorsze jest zawieść się na ludziach, w których widziało się tak dużo i broniło z całego serca..." 

"Przykre jest to, gdy przeglądasz listę kontaktów... Wpatrujesz się w telefon przez dłuższą chwilę... W pewnym momencie odkładasz go, bo wiesz, że tak naprawdę nie masz do kogo zadzwonić..."

"Nigdy nie wolno ranić kogoś, kto mówi, że Cię kocha i patrzy Ci przy tym głęboko w oczy... Kogoś kto nie wstydzi się przy Tobie uronić łzy, ani śmiać się na głos... Nie wiadomo jaka walka się tej osobie toczyła zanim Ci zaufała..."

"Kiedy człowiekowi za bardzo zależy, to wszystko czuje wtedy dwa razy mocniej..."

"Jeśli zdecydujesz się kiedykolwiek odejść od kogoś, nie zapomnij się pożegnać, bez względu na to co łączyło Cię z takim człowiekiem, nie uciekaj bez słowa... Nikt z nas nie zasługuje na takie zakończenie... Gdy emocje już opadną miej odwagę spojrzeć prawdzie w oczy nim odejdziesz na zawsze..."

"Uśmiechaj się, ponieważ to dezorientuje ludzi... To jest prostsze niż wytłumaczenie im, co zabija Cię od środka..."



"To niesamowite, jak wiele można ukryć, uśmiechając się... Nic tak nie niszczy człowieka od środka, jak udawanie, że wszystko jest dobrze..." 

środa, 19 października 2016

"Soul Battles"... Przekraczanie pewnych granic...

Chciałbym Wam napisać o czymś co jest ciężarem na duszy, a napisanie o tym "publicznie" raczej ją odciąży, bo przez ostatni czas wiele się wydarzyło, wiele myśli mi przybyło... Przez to wszystko mam ochotę skoczyć z mostu... Mam silną psychikę, ale są pewne granice...
Raz ta granica została prawie przekroczona... Nie upiję się przecież, bo to nic nie da... Alkohol często do awantur, awantura prowadzi do agresji, a agresja prowadzi czasem do tragedii, ta z kolei do cierpienia... Nie chciałbym być czyimś ciężarem... Szczególnie dla mojej mamy... Nie chciałbym wdać się w mojego Ojca... Tak, moja rodzinka nie jest idealna... Odkąd się urodziłem, tzn odkąd pamiętam, jego upijanie się prowadziło do psucia atmosfery w domu i  prowadziło najczęściej do awantur, częstych wyjść z domu z tego powodu... Awantura czasem bywała większa lub mniejsza... Trzeba powiedzieć wprost, że alkohol w nadmiernych ilościach, staje się trucizną, wypala trzeźwe myślenie, szkodzi także duszy... Osadza się w człowieku ziarno zła, to zło chce więcej i więcej, nie da się tego zatrzymać... Mój Ojciec to tak jakby dwie osoby w jednym... Ta druga ujawniła się odkąd po raz pierwszy... Wiecie, co chce powiedzieć, ciężko mi o tym pisać, ale chcę to z siebie zrzucić... W końcu właśnie teraz pisze o Ojcu, a jestem jego synem... Chcianym czy niechcianym, mało ważne... Opiszę wam jedną sytuację, która prawie poprowadziła do katastrofy... Pewnego dnia Tata jechał do pracy trochę"wstawiony, wrócił po godzinie... Wpadł do domu, rzucił plecak i cały czas przeklinał pod nosem... Mama spytała czemu On nie w robocie... Powiedział coś co zamurowało mnie i mamę... Został zwolniony... Był jedyną osobą w domu która zarabiała... To był cios, bo co mieliśmy teraz zrobić? Bez pieniędzy na życie... Tata z łzami w oczach usiadł na kanapie, chwilę popatrzył w ścianę i stwierdził, że idzie się powiesić... Był w stanie to zrobić, wierzcie mi... Nigdy nie widziałem go tak załamanego i... Zdeterminowanego by sobie coś zrobić... Zatrzymywałem go, próbowałem mu to wybić z głowy słowami, później doszła do tego siła, przez moment się szarpaliśmy... Po chwili udało mi się znowu go posadzić na kanapie... Złapał się za głowę, następnie przetarł oczy... Usiadłem koło niego, złapałem go za ramię i powiedziałem "Człowieku, tak nic kurwa nie zdziałasz, nie w taki sposób. Połóż się i przetrzeźwiej, bo z pierdolonym alkoholikiem nie chce mi się gadać... [Wziąłem oddech by się uspokoić...] Pamiętaj, nie jesteś sam, zawsze będę z Tobą..." Próbowałem wyjść z pokoju, ale słyszałem że wstał... Znowu szarpanina? On wyciągnął do mnie rękę i powiedział "Dziękuję Ci mój synu, że jesteś ze mną..." Wiecie jak się poczułem? Pociekły mi łzy i uścisnąłem mu dłoń... Było mi miło że jakoś na niego wpłynąłem i, że podał mi rękę, sam z siebie, podczas bycia tą "drugą osobą"... To wszystko nie trwało jednak długo, bo już po paru tygodniach zaczął robić to samo, choć nie w tak wielkim stopniu... Wierzę, że uda mu się pokonać ten jebany nałóg, który psuje wiele rodzin i powoduje do śmierci, nie tylko nałogowców ale także ich bliskich, lub np przypadkowych osób na drodze... Pisząc o tym chciałem zrzucić część ciężaru z duszy i uświadomić, że próby upijania mogą skończyć się tragicznie, znacznie gorzej niż moja historia... Nienawidzę ojca za to co czasem robi, ale nauczył mnie tym jak nie należy postępować, i dostatecznie wybił z głowy takie rzeczy...

Tak jak pisałem, jest mi trochę lżej, aczkolwiek przytłaczają mnie inne problemy... Coś gorszego niż ojciec z okropnym nałogiem... Jest to bezsilność wobec przyjaciół, a konkretnie jednej osoby... Lecz o tym napisze wkrótce, jeśli przed tym nie zrobię czegoś głupiego...
Wydaje mi się, że raczej skończę z blogiem... Choć jeśli zdarzy się coś pozytywnego w moim życiu co zaowocuje na długo, blog będzie prowadzony na bieżąco... Póki co, nie wiem nawet, czy czasem przed zakończeniem bloga, nie skończę ze sobą...

"Pewnego dnia wyjdę z domu o świcie,
Tak cicho, że nawet się nie zbudzicie,
Pójdę i będę wędrował po świecie,
Ucieknę tam, gdzie nigdy mnie nie znajdziecie,
Może nawet tego nie zauważycie,
Nie zauważycie, że do końca dobiegło moje życie..." - By "Soldier" Kacperoo


Przemyślenia:

"Czasami danie komuś drugiej szansy, jest jak danie mu drugiego naboju, ponieważ, za pierwszym razem zadał zbyt mały ból..."

"Czasem kiedy zawodzi jedna osoba, człowiek zaczyna wątpić także w innych ludzi..." 

"Są nieraz takie momenty kiedy, trzeba iść na spacer samemu z własnymi myślami..."
 

piątek, 14 października 2016

"Soul Battles"... Ból, nie dający o sobie zapomnieć...

Zanim przejdę do posta, chciałbym podziękować Wam, czytelnikom, za te 5000 wejść... Wśród tych 5000, znalazły się 2 wspaniałe dusze, które są na bieżąco i nawet komentują pozytywnie posty... To miłe uczucie... Pierwsze od... I w tym momencie chyba już przejdę do posta... 



Ostatnio spędzam dnie poza domem... Dlaczego? Otóż, staram się pomijać wszystko, co mi przypomina o bólu, jednak nie da się od tego uciec... To uczucie cały czas we mnie tkwi, cały czas się we mnie pali, jak tysiące słońc... Tłumie to wszystko w sobie, ale już zaczyna mi brakować sił... Gdy ktoś coś wspomni o tym co sprawia mi ból, po prostu wychodzę, ze spuszczoną głową w dół, z kapturem na głowie... Chodzę i myślę o tym cały czas... Czy jestem w domu czy w szkole, czy słucham muzyki, czy odrabiam zadanie, cały czas o tym myślę... Sam sobie zadałem ból, ponieważ nie znalazłem w sobie dość sił, by wypowiedzieć te cholerne słowa! Prowadzę walkę z samym sobą... Jak Anioł z diabłem... Pewnego dnia, nie tak dawno, spotkałem osobę, której bezgranicznie zaufałem i dalej ufam... (Zanim Ją spotkałem, nie wiedziałem, co to znaczy spojrzeć na kogoś i po prostu się uśmiechnąć, tak bez powodu...) Tu pojawia się pierwsza walka, bo co to znaczy bezgranicznie? Otóż, jestem w stanie powiedzieć Jej wszystko bez wahania, ale istnieje jedna kwestia, o której nie mogę powiedzieć... Chyba, że znajdę siłę by o tym mówić... Wiem, że zatajając nawet jedną rzecz, Ta osoba może czuć się źle, może czuć się okłamana, ja też się tak czuje... Bo jestem słaby... Nie mam Jej za złe, że się może nie odezwać... I tu znów kolejna walka z myślami... Nie chciałbym, by się przestała odzywać, z drugiej strony, rozumiem Ją... "Nie jestem jedyną osobą, którą ma na głowie..." Te słowa strasznie bolą... Aczkolwiek jest w nich 100% prawdy... Nie jestem kimś wokół kogo kręci się świat... Jednak ślepo marzę o tym, by kiedyś znalazł się ktoś, kto zawsze będzie miał dla mnie czas, by dawał mi siłę, powiedział choćby "Zadzwoń do mnie, kiedy zobaczysz błyskawicę, gdy usłyszysz Jej grzmot, nie czuj się sam, zawsze będę z Tobą..." Nienawidzę się za to... Przed tym całym zajściem miałem już iskierkę nadziei, że jest dla mnie ratunek od tej okrutnej rzeczywistości i, że pewna osoba sprawi, że świat okaże się jasno ubarwiony... Tzn już sprawiła,że widzę wszystko, jaśniej, tyle że... Tracąc z Nią kontakt, straciłem tę umiejętność... Podobno nadzieja umiera ostatnia... A co jeśli już umarła? Co potem?
"Twoja śmierć jest warta tyle co Twoje życie... Czyli jest nic nie warte..." 

To nie koniec posta, to tylko pierwsza część... 
Chciałbym się z wami podzielić czymś jeszcze... Myślę nad odstawieniem bloga na dobre... Nie będę do niego wracał wtedy... Nie pytajcie czemu... Od razu tylko powiem, że to nie szkoła, ani brak czasu, ani brak chęci są powodem...


 Przemyślenia.
1. "Dlaczego zamykamy oczy kiedy marzymy, lub na przykład, gdy się całujemy? 
Ponieważ najpiękniejszych rzeczy nie da się zobaczyć... Trzeba je poczuć..."

2. "Niezręczne bywają momenty, gdy pocieszasz kogoś, a sam jesteś w kiepskiej sytuacji i dodatkowo sam nie potrafisz odnaleźć w sobie siły, jaką próbujesz dać drugiej osobie..."

3. "Można mnie zranić, mówiąc prawdę, ale nigdy nie wolno pocieszać kłamiąc..."


Stojąc w zimnym, lodowatym wietrze,
Zostawiam Cię za sobą ale to nie koniec,
Chodząc po równi wstrzymuję oddech,
Miną tygodnie nim znowu zacznę oddychać...
Wiem, że tego nienawidzisz,
Nienawidzę tego i ja, równie mocno jak Ty,
Ale, jeżeli tobie udaje się temu stawić czoło, mi też się uda,
Przezwyciężę to dla Ciebie...
Zadzwoń jak tylko zobaczysz błyskawicę
Nie bądź samotna, zawsze możesz mnie znaleźć,
Zagubieni pośród miliona zmieniających się twarzy,
Każdego dnia nasze serca tropią miejsca...
Czekam w hotelowej samotności,
Nie jest tak jak to bywało przedtem, muszę przyznać,
Więc, nocą budzę się trzy razy,
Rozmowa z nieznajomą jest niczym nowym,
Ona wie jak się uśmiechać, ale nie tak jak Ty... -
Kygo - Raging ft. Kodaline


"Chciałeś zrobić coś dobrego, nie obwiniaj się..." "Wiem, ale jednak Ją zraniłem..."