Obserwatorzy

Translate

środa, 19 października 2016

"Soul Battles"... Przekraczanie pewnych granic...

Chciałbym Wam napisać o czymś co jest ciężarem na duszy, a napisanie o tym "publicznie" raczej ją odciąży, bo przez ostatni czas wiele się wydarzyło, wiele myśli mi przybyło... Przez to wszystko mam ochotę skoczyć z mostu... Mam silną psychikę, ale są pewne granice...
Raz ta granica została prawie przekroczona... Nie upiję się przecież, bo to nic nie da... Alkohol często do awantur, awantura prowadzi do agresji, a agresja prowadzi czasem do tragedii, ta z kolei do cierpienia... Nie chciałbym być czyimś ciężarem... Szczególnie dla mojej mamy... Nie chciałbym wdać się w mojego Ojca... Tak, moja rodzinka nie jest idealna... Odkąd się urodziłem, tzn odkąd pamiętam, jego upijanie się prowadziło do psucia atmosfery w domu i  prowadziło najczęściej do awantur, częstych wyjść z domu z tego powodu... Awantura czasem bywała większa lub mniejsza... Trzeba powiedzieć wprost, że alkohol w nadmiernych ilościach, staje się trucizną, wypala trzeźwe myślenie, szkodzi także duszy... Osadza się w człowieku ziarno zła, to zło chce więcej i więcej, nie da się tego zatrzymać... Mój Ojciec to tak jakby dwie osoby w jednym... Ta druga ujawniła się odkąd po raz pierwszy... Wiecie, co chce powiedzieć, ciężko mi o tym pisać, ale chcę to z siebie zrzucić... W końcu właśnie teraz pisze o Ojcu, a jestem jego synem... Chcianym czy niechcianym, mało ważne... Opiszę wam jedną sytuację, która prawie poprowadziła do katastrofy... Pewnego dnia Tata jechał do pracy trochę"wstawiony, wrócił po godzinie... Wpadł do domu, rzucił plecak i cały czas przeklinał pod nosem... Mama spytała czemu On nie w robocie... Powiedział coś co zamurowało mnie i mamę... Został zwolniony... Był jedyną osobą w domu która zarabiała... To był cios, bo co mieliśmy teraz zrobić? Bez pieniędzy na życie... Tata z łzami w oczach usiadł na kanapie, chwilę popatrzył w ścianę i stwierdził, że idzie się powiesić... Był w stanie to zrobić, wierzcie mi... Nigdy nie widziałem go tak załamanego i... Zdeterminowanego by sobie coś zrobić... Zatrzymywałem go, próbowałem mu to wybić z głowy słowami, później doszła do tego siła, przez moment się szarpaliśmy... Po chwili udało mi się znowu go posadzić na kanapie... Złapał się za głowę, następnie przetarł oczy... Usiadłem koło niego, złapałem go za ramię i powiedziałem "Człowieku, tak nic kurwa nie zdziałasz, nie w taki sposób. Połóż się i przetrzeźwiej, bo z pierdolonym alkoholikiem nie chce mi się gadać... [Wziąłem oddech by się uspokoić...] Pamiętaj, nie jesteś sam, zawsze będę z Tobą..." Próbowałem wyjść z pokoju, ale słyszałem że wstał... Znowu szarpanina? On wyciągnął do mnie rękę i powiedział "Dziękuję Ci mój synu, że jesteś ze mną..." Wiecie jak się poczułem? Pociekły mi łzy i uścisnąłem mu dłoń... Było mi miło że jakoś na niego wpłynąłem i, że podał mi rękę, sam z siebie, podczas bycia tą "drugą osobą"... To wszystko nie trwało jednak długo, bo już po paru tygodniach zaczął robić to samo, choć nie w tak wielkim stopniu... Wierzę, że uda mu się pokonać ten jebany nałóg, który psuje wiele rodzin i powoduje do śmierci, nie tylko nałogowców ale także ich bliskich, lub np przypadkowych osób na drodze... Pisząc o tym chciałem zrzucić część ciężaru z duszy i uświadomić, że próby upijania mogą skończyć się tragicznie, znacznie gorzej niż moja historia... Nienawidzę ojca za to co czasem robi, ale nauczył mnie tym jak nie należy postępować, i dostatecznie wybił z głowy takie rzeczy...

Tak jak pisałem, jest mi trochę lżej, aczkolwiek przytłaczają mnie inne problemy... Coś gorszego niż ojciec z okropnym nałogiem... Jest to bezsilność wobec przyjaciół, a konkretnie jednej osoby... Lecz o tym napisze wkrótce, jeśli przed tym nie zrobię czegoś głupiego...
Wydaje mi się, że raczej skończę z blogiem... Choć jeśli zdarzy się coś pozytywnego w moim życiu co zaowocuje na długo, blog będzie prowadzony na bieżąco... Póki co, nie wiem nawet, czy czasem przed zakończeniem bloga, nie skończę ze sobą...

"Pewnego dnia wyjdę z domu o świcie,
Tak cicho, że nawet się nie zbudzicie,
Pójdę i będę wędrował po świecie,
Ucieknę tam, gdzie nigdy mnie nie znajdziecie,
Może nawet tego nie zauważycie,
Nie zauważycie, że do końca dobiegło moje życie..." - By "Soldier" Kacperoo


Przemyślenia:

"Czasami danie komuś drugiej szansy, jest jak danie mu drugiego naboju, ponieważ, za pierwszym razem zadał zbyt mały ból..."

"Czasem kiedy zawodzi jedna osoba, człowiek zaczyna wątpić także w innych ludzi..." 

"Są nieraz takie momenty kiedy, trzeba iść na spacer samemu z własnymi myślami..."
 

1 komentarz:

  1. Nie wiem jak możesz próbować skończyć z blogiem w apogeum weny. To było niesamowite. Wyznanie, które wstrząsnęło ale i poruszyło. Bo z cierpieniem jest tak samo. Otworzyłeś si teraz może być tylko lżej. Zazdroszczę Ci tego, bo sama nie jestem do tego zdolna. Nie pisz o zakończeniu żywota. To wspaniały scenariusz Boga i tylko On wie kiedy będzie "the end"

    OdpowiedzUsuń