Obserwatorzy

Translate

wtorek, 1 grudnia 2015

"Człowiek"... Kiedyś codzienność, dzisiaj cud...

Każdy dzień jest prawie taki sam... Wstaję rano do szkoły, jadę autobusem, idę do sali lekcyjnych, uczę się, wybiegam z niej, by zdążyć na autobus zmierzający do domu, uczę się w domu, posłucham muzyki, sprawdzę "fejsa", sprawdzę Ask'a, a później pozostaje tylko iść spać... W każdy dzień spotykam się z tą samą sytuacją, a mianowicie z nienawiścią do drugiego człowieka... Dzisiejsze społeczeństwo praktycznie nie ma poszanowania dla siebie... Przykład, starsza osoba ledwo wchodzi do autobusu, ledwo stoi na nogach, a młodzi ludzie, którzy na pewno nie mają połamanych nóg, nie ustępują miejsca (nie pomogą) osobie starszej, gdy ta, niemalże przewraca się i odbija się od ludzi obok stojących... Korona im na pewno z głowy nie spadnie... To jest dla mnie chore i niezrozumiałe dlaczego tyle nienawiści rodzi się w teraźniejszym społeczeństwie... Przemoc wobec innych, nie zwracanie uwagi na bójki, brak reakcji na nienawiść innych ludzi... Spotkałem się z wieloma takimi sytuacjami jak starsi ludzie (50-60) ustępują miejsca 60 latkom czy 70 latkom, gdzie to młodzi ludzie powinni to robić... Słuchawki w uszach, muzyka "puszczona" na pełny regulator i zapomnienie o całym świecie... Starsza osoba nie poprosi... Dlaczego? Ponieważ zbyt wiele nienawiści drzemie w teraźniejszej społeczności... Ta osoba boi się spotkać z wybuchem gniewu lub czymś podobnym... Co ja robię w takiej sytuacji? Otóż nigdy nie próbuję zajmować miejsc w autobusie... Miejsca siedzące należą się osobom starszym lub przyszłym matkom... Ci ludzie potrzebują odrobinę więcej poszanowania niż zazwyczaj okazuje je społeczeństwo... Nie reagowanie na przemoc, dlaczego ludzie się boją? Boją się, że mogą sami stać się ofiarami? Przecież, gdy zwrócimy im uwagę to oni rozbiegną się jak dzieci za cukierkami... Nimi kieruje strach, obawa, gdy oni bujają w obłokach jacy to oni nie są mocni, to zwracając uwagę przywrócimy ich do ich własnej strasznej rzeczywistości i zaczną uciekać, chować się przed nią...

Bądźcie zgodni z własnym sumieniem, podążajcie ścieżkami dobrych, wielkich ludzi... Stańcie się nimi, pomagajcie, bo to właśnie pomoc, czyni ludzi wielkimi, to jest jedna z najwyższych wartości... W dzisiejszym świecie to jest niespotykane, to tak jak cud... Bądźcie tymi cudami... Stańcie się podobieństwem Boga... Wy którzy serfujecie w internecie i nie zwracacie uwagi na innego człowieka, przestańcie mi pierdolić, że szacunek wam się należy, bo tak... Nie należy się i nie przeciwstawiajcie się naukom Boga o człowieczeństwie, bo pożałujecie i to dosyć gorzko... Próbujecie zgrywać wielkich, udajecie, że jesteście twardzi, a tak naprawdę jesteście zagubionymi duszami... Popaprańcy liczący na to, że ktoś się wam pokłoni... Nie doczekacie się tego nigdy... Na szacunek pracuje się całe życie... Nie przychodzi od tak...

Dzisiaj znaleźć prawdziwego człowieka to niewyobrażalna rzadkość... W tych czasach w jakich żyjemy można spotkać stado baranów, buców i dzikich zwierząt, nie potrafiących użyć myślenia wtedy, gdy potrzeba...


"Zacznijmy uczyć się człowieczeństwa, bo niedługo będzie to dziedzina nauki..."

piątek, 13 listopada 2015

Rok przemian... Przemian w dobrym kierunku...

Dziś jest dzień, który mnie zmienił... Spotęgował moją miłość do LP i zacząłem naprawdę myśleć i zmieniać się na lepsze... Pamiętny dzień, który będę opijał już co roku, bo jest co opijać... Przełamałem się, zacząłem pisać na forum publicznym co myślę... Bloga założyłem tuż po wspaniałej osobie, którą poznałem dzięki ASK'owi... Bardzo Jej dziękuję, że dzięki Niej odkryłem nowego siebie... Mija już rok od pierwszego posta, w ogóle od założenia tego bloga...Tak wiele dzięki niemu pojąłem, tak wiele zawdzięczam jego założeniu... Ale co ja się będę rozpisywał bezsensownie... Dziękuję wam wszystkim, wszystkim, którzy czytali... Dziękuję najbardziej stałym obserwatorom...

Specjalne Podziękowania:

Marysia (Ania, Onlybyme7) - Największe podziękowania dla tej osoby, bo to dzięki Niej założyłem tego bloga... Ona jest dla mnie jak starsza siostra, a bardziej mentorka, która nie tyle prowadzi mnie za rączkę co wskazuje mi kierunek jaki mam obrać :) Zawsze pod postem napisze motywacyjny komentarz, podniesie na duchu... Czasem otrzymam od Niej karę, jak popełnię głupotę :D Dla Niej brawa i podziękowania... Bez Niej nie założyłbym bloga i nie odkryłbym lepszego siebie :)

Paula - Jej należą się podziękowania za to, że nigdy nie pozwala mi się poddawać i zawsze stale komentuje w sposób, podnoszący moją wolę do walki... Zabiegana kobitka, która tworzy fantastyczne historie :) Dziękuję Ci :)

Mojej kuzynce, która zawsze, gdy czyta to docenia moją pracę, jako jedyna z Najbliższych mi osób... Potrafi mnie zrozumieć w znaczącym stopniu :)
 

Chciałbym bardzo podziękować jeszcze raz wszystkim, którzy chociaż raz przeczytali jakiegokolwiek posta.. To dzięki wam mam tyle wyświetleń, ponad 4 tysiące... To jest dla mnie fantastyczne... Wasze zdrowie :D

"Nie potrzebuję teraz ich błogosławieństw,
Nie potrzebuję ich zaproszeń,
Nie ma sposobu, by mnie uciszyć,
Lub usunąć mnie z drogi, którą ja obrałem,
I może byłem pomijany,
Nigdy nie pozwól, by Cię to zmyliło,
Teraz mogą utrzymywać, że błogosławią,
Zapomnijcie o mnie teraz,
Bo nigdy nie byłem mile widziany..." Fort Minor - Welcome (Changed By Kacperoo)


Nie możecie dostrzec sceny, na której gram, nienawidzicie tego, ale właśnie dlatego to robię, więc powiedzcie mi gdzie są ci pierdoleni hejterzy? 

środa, 4 listopada 2015

Upadły i Anioł...

Chciałbym wam powiedzieć o utworze, który przefiltrowuje mój umysł, który pomaga mi, gdy "upadam"... Czy jest ktoś kto zawsze utrzymuje równowagę? Tą osobą jest jedynie Bóg, który nie miał ani jednego upadku... On utrzymuje świat w równowadze i porządku... Kiedy upadam, na ziemiach niedoskonałości rozrysowany jest plan jak z powrotem wspiąć się na "górę"... Po upadku celem jest szybko wstać, pokazać, że jesteśmy silni... To nie ma służyć popisom, by zrobić z siebie gwiazdę... To nam samym musimy coś udowodnić... The Catalyst jest tym utworem... Piękne słowa i jeszcze piękniejsza melodia... Niweluje wszelkie negatywy... Od początku, aż do końca..."God bless us everyone, we are broken people living under loaded gun..." {Obecna władza robi z nas niewolników, zabiera prawa, kształtuje tylko pozorny normalny system... Naszym obowiązkiem jest się obudzić i zawalczyć o wolność... Nikt normalny nie powie "Możecie się mną wysługiwać do woli..." NIE! W kraju, w którym przyszło mi żyć, sytuacja nie jest kolorowa, ludzie mają zrobione pranie mózgu przez reżimową telewizję, która mydli oczy, by stawiać się w wyższej hierarchii społeczeństwa i wysługiwać się nami do własnych celów... Wszystko sprowadza się do ograniczenia wolności i zbierania naszych pieniędzy do swoich własnych kieszeni...} 2 minuta i 40 sekunda  {Mój Świętej Pamięci Dziadek na pewno nie pozwoliłby na to, On był patriotą, uczył mnie co to jest patriotyzm, On nauczył mnie co jest najwyższymi wartościami... W każdą noc modlę się do niego o to, by mi pomagał i w każdy dzień proszę, by był ze mnie dumny, gdy postąpię słusznie i utrudniał mi postawienie się do pionu, gdy wystąpię przeciw temu, czego mnie nauczył...} 3 minuta 23 sekunda {Upadam, jestem sparaliżowany, nie mogę wstać i wtedy zjawia się On... Czuję przypływ energii, gdy się do mnie zbliża... Anioł, który wyciąga rękę do mnie i obdarza mnie nie siłą, nie słodkimi słowami, nie supermocą... On obdarza mnie zrozumieniem, miłością, szczęściem, poczuciem, że nie jestem sam... To jest potrzebne, to są jedne z najwyższych wartości... Pozbywam się paraliżu, gdy pomaga mi wstać... Czuję, że żyję... Przechodzę przemianę dzięki niemu... Jestem Mu wdzięczny za wszystko co dobre, bo to w sumie dzięki Niemu wychodzę ze złej ścieżki...} Żyjąc w okrutnym świecie, gdzie sprawiedliwość jest wtedy, gdy zgada się ilość pieniędzy należy rozumieć, że to tylko iluzja... Bzdura, która ma na celu niszczenie człowieka i ubezwłasnowolnienie go... Najwyższe wartości to wolność i słuszna walka o Nią...

Przepraszam, że mnie nie było tyle czasu, ale z powodu jego braku i pewnych nieprzewidzianych okoliczności nie mogłem pisać... Ale już z dumą mogę ogłosić że wracam do pisania i do małej powrotnej wprawy :) Dziękuję tym, którzy czekali na nowego posta... Kolejne w drodze, także proszę się szykować ;) Niedługo rocznica bloga więc pasuje coś wymyślić z tej okazji...

"Pozwól mi żyć, daj mi siłę, pozwól mi odejść..." 

czwartek, 30 lipca 2015

"Zamiłowania" część trzecia...



Temat posta się nie zmienił, dalej jest o zamiłowaniach, lecz teraz o innej sferze... Książki były, są i będą, bo przecież nie wszystko zostało opisane... Spokojnie, zostały mi jeszcze 4 części, także będzie jeszcze do opowiedzenia :) Natomiast zmienimy nieco kierunek, wyobraźnia się tam znajduje, niesamowite zwroty akcji również, świetne motywy także... O serial mi chodzi... Jest pewien, który, zdobył u mnie uznanie, za pomysłowość, za trafione motywy, które budzą wiele myśli... "Skazany Na Śmierć", to serial, który jako jedyny chyba mnie tak wciągnął w swoją rzeczywistość... Michael Scofield, człowiek, który jest w stanie zrobić wszystko, by pomóc swojemu bratu... Bratu, który znalazł się w więzieniu, skazany na karę śmierci... Za co został o to posądzony? Za niewinność, za to, że ktoś Go wrobił... Michael początkowo nie wierzył w niewinność brata, ale, gdy spojrzał Mu w oczy, i usłyszał przysięgę od brata, że tego nie zrobił, uwierzył i zdecydował się pomóc, za wszelką cenę... Obmyślił więc plan, jak wyciągnąć Go z więzienia... Jedynym wyjściem jest ucieczka... Trafia więc do tego samego więzienia, gdzie znajduje się Jego brat... Z planem przy sobie, rozrysowanym na Jego ciele... Tatuaże, oto jego plan ucieczki... "Instrukcja", co ma zrobić krok po kroku, by wszystko się udało... Plany, tak jak w rzeczywistości, musiały pewnego dnia ulec zmianie... By uratować brata, przed niezasłużoną karą, musi również wyciągnąć z więzienia, innych ludzi... Wśród Nich są mordercy, złodzieje i inni kryminaliści... Jeden z Nich, Fernando Sucre, skazany za zuchwały rabunek... Ma kobietę swojego życia, dla której zrobi wszystko... Okazuje się, że Jego kobieta spodziewa się dziecka i próbuje uciec od Niego z innym mężczyzną... Fernando godzi się na plan uknuty przez Michael'a, który uważał na samym początku, za idiotyczny pomysł, wszystko po to, nie by  uniknąć kary za popełnione zbrodnie, a po to, by odzyskać "odchodzącą" miłość... Jak wiele można zrobić dla miłości? Teoretycznie wszystko... Drugi człowiek, który musi z Nimi uciec to John Abruzzi, skazany na dożywocie, za zmowę, w celu popełnienia morderstwa, oraz za pełnienie funkcji "Szefa rodziny mafijnej"... John jest postacią "dynamiczną" z czasem z bezwzględnego mafiosa, staje się osobą, która głęboko wierzy w Boga i "oddaje się" Mu... Czy można się zmienić z kryminalisty w dobrego człowieka? Można, nie wszyscy jednak uwierzą w tą zmianę... Nieproszonym gościem, który ma uciec z Nimi to Theodore "T-Bag" Bagwell, skazany na dożywocie za sześciokrotne porwanie gwałt i zabójstwo nieletnich... Potwór nie człowiek prawda? Chora bestia, która powinna zostać zlikwidowana... Ale niestety, Michael, musi wziąć go ze sobą, w przeciwnym razie, o Jego planie ucieczki, dowie się każdy... Czy warto ryzykować kolejnymi ofiarami tego potwora, próbując, uwolnić brata? Czasami dla rodziny jesteśmy w stanie zrobić wszystko, byśmy mogli żyć z Nimi jak najdłużej i najbardziej szczęśliwie... Drugim nieproszonym gościem jest, Benjamin Miles Franklin zwany jako C-Note, były żołnierz armii amerykańskiej, skazany na 8 lat za posiadanie skradzionego mienia... Jest kłamcą, to prawda, ale robi wszystko dla rodziny, która nie wie, że jest w więzieniu, okłamał Ich, że wysyłają Go na misję w Afganistanie... Czy rodzinę można okłamać dla Ich dobra? Z jednej strony można... Strach przed Jej utratą jest "nie do wytrzymania"... Z drugiego punktu widzenia, to zło, bo powinno się mówić, nawet najgorszą prawdę... Dwie drogi myślenia... Teraz wybór, którą podążyć? Każdy ma inną ścieżkę, czasem te ścieżki idą równolegle ze ścieżką innego człowieka... Ucieka z Nimi, również człowiek, który jest chory psychicznie... Skazany na 60 Lat za popełnienie morderstwa drugiego stopnia... Nigdy nie wiadomo co takiemu trafi do głowy... Psychiczni ludzie są nadzwyczaj nieprzewidywalni... Michael, w więzieniu poznaje lekarkę Doktor Sarę Tancredi... Relacje między Nimi są... Bliskie przyjaźni... Może nawet więcej... Czy można się zakochać w skazańcu? Miłość to sprytna i nieprzewidywalna bestia... Nikt nie jest w stanie przewidzieć Jej działania, istnieją natomiast ludzi, którzy czasem potrafią Ją przewidzieć... Jaka jest cena za wolność niewinnego? Czy to dobre uwalniać morderców i złodziei, za cenę niesłusznie skazanego człowieka?

Czy to wszyscy, którzy uciekają z Michael'em? Czy uda Im się uciec z więzienia? Czy coś Im przeszkodzi? Czy Michael zrezygnuje z pomocy bratu, by nie wypuścić morderców? Jak zmieni się plan i czy w ogóle się zmieni? Będziecie musieli obejrzeć, by się dowiedzieć... Ja powiem tylko tyle, że nie zawsze wszystko toczy się zgodnie z planem :) Serial, jak najbardziej, godny polecenia...

"Bądź zmianą, którą chcesz dostrzec w świecie..."
"Chcąc zmieniać świat, zacznij od siebie..."

wtorek, 28 lipca 2015

"Zamiłowania" część druga...

Co jest tak ciekawego w czytaniu? Co może tak wciągać do książek? Odpowiedź jest prosta, aczkolwiek nie każdy stara się to zgłębić, nie pozwala działać wyobraźni... Świat książki, ciekawe postacie, ciekawe charaktery, niezwykłe historie, przebiegłe czarne charaktery, wszystko co świetne i wspaniałe, może zostać zamknięte w parudziesięciu, czasem paruset, a czasem nawet [I od razu moja opinia, że takie są najlepsze :) ] Paru tysiącach stron prześwietnej książki... Seria książek "Assassin's Creed" pochłonęła mnie całkowicie, bardziej niż gry, które również są świetne... Świat książkowy wydaje się piękniejszy, bardziej ciekawy, więcej dróg myślenia otwiera, pobudza wyobraźnie... Może nawet nie wydaje się, a naprawdę tak jest... Coś niesamowitego... Walka o wolność, braterstwo, śmierć za naprawdę dobrą sprawę... Świetne motywy, które są dla mnie najbardziej wartościowe... "Assassin's Creed: Renesans" pierwsza książka, którą tak naprawdę przeczytałem z własnej woli i tak bardzo mi się spodobała... Mam prawie wszystkie książki z tej serii, 6 na 7 części, lecz jeśli chodzi o czytanie to kończę dopiero 3-cią... Czy dobrym słowem jest "dopiero", a nie "aż"... Hmm, każda z części zawiera około 500 stron świetnego świata, niezwykłych przygód, poświęcenia dla wolności... Ja w pół wakacji przeczytałem blisko 1500 stron niesamowitych podróży po niezwykłym świecie... Dla niektórych kolosalnie dużo, dla innych za mało... Po której stronie się mam opowiedzieć? He he he, bliscy mówią, że przechodzę sam siebie, bo nigdy dotąd nie czytałem książek z takim zamiłowaniem... To nawet dobrze, że oderwałem się, na chwilę od rzeczywistości i zatonąłem w świecie, gdzie wyobraźnia już nie daje rady :) Muzyka, książki, to wszystko jest dla mnie najdroższe... Z tymi rzeczami się nie rozstaje ostatnio, i chyba się to nie zmieni... 

Jak z opisem książek? Jak skończę 3-cią i 4-tą część, to opis się tu znajdzie, póki co, posty mogą zmienić temat... A może jednak nie zmienią... Nie mogę przecież powiedzieć wszystkiego... Gdzie wtedy pojawi się nutka ciekawości i haczyk zaskoczenia? :D 

"Odpowiedź na swoje pytanie poznasz wtedy, gdy nie będziesz już musiał go zadawać..."
"Nic nie jest prawdziwe, wszystko jest dozwolone..."

wtorek, 21 lipca 2015

"Zamiłowania" część pierwsza...



Ostatnio zapytano mnie co lubię robić? Odpowiedziałem chyba dość nie zrozumiale, bo wyszło na to, że nic co mogłoby mi pomóc w życiu... Zainteresowania? Niecodzienne jeśli chodzi o dzisiejsze społeczeństwo... Czytanie książek przynosi frajdę, mile zabija czas, niszczy granice wyobraźni tak, by można było wyobrazić sobie wszystko, zło dobro, nie ma to znaczenia większego, bo w książce może znaleźć się wszystko... Dlaczego i co czytam?  Czytam "Siedem niesamowitych książek, o najwyższych wartościach, niczym siedem sakramentów, a w tym siedem powieści o wrogach, którzy plamią swoje duszę, krwią niewinnych, niczym siedem grzechów głównych"... Jedno z moich największych zamiłowań tego czasu... Historie niezwykłych ludzi, każdy z Nich ma niesamowitą historię życia, oraz każdy z Nich ma wroga... Ich celem jest zrozumienie własnych siebie i czasem wiąże się to, z zabijaniem, w celu odkupienia i wolności ludzi, dla których walczą... Aktualnie posiadam 6 z 7 świetnych książek, a jestem przy czytaniu 3 (kupiłem z wyprzedzeniem, bo cel na wakacje to przeczytać wszystkie)... Nieraz jest tak, że mówię sobie, że przeczytam 50 stron i koniec... Wcale tak nie jest, bo czytanie ich tak mnie wciąga, że czasem niezwykle wpłynę w tamten świat i skończę dopiero po 200 stronach... Mogę powiedzieć, że historia Altaïra ibn La-Ahada  jest w pewnych momentach równoległa z moją... Był człowiekiem, który był w centrum uwagi, z powodu swoich umiejętności, kierował się zasadami, które Mu wpojono... Niestety raz zignorował owe zasady, popełnił błąd, którego żałował... Jego ceną było trwałe kalectwo przyjaciela, oraz śmierć brata jego przyjaciela...Altaïra spotkało również niebywałe upokorzenie... Stracił dotychczasowe życie, by rozpocząć nowe... Otrzymał drugą szansę, by odkupić swe winy... Czy to zrobi? Sam nie wiem, bo jeszcze nie doczytałem :D Były mistrz Asasynów stał się nowicjuszem, który teraz wspina się po szczeblach drabiny mądrości, by odzyskać szacunek i honor wśród "Braci", ale także swoją poprzednią rangę... Z czasem też zaczyna pojmować prawdziwe znaczenie zasad, którymi się kierował... 

P.S Wracam do rzeczywistości, bo nigdy nie należy się poddawać, a dążyć do lepszości... Nie należy uciekać, bo to żaden sposób... Stanąć twarzą w twarz z problemem jest prawdziwą wartością... 

"Ludzie muszą być wolni, by mogli robić to w co wierzą..." 

niedziela, 31 maja 2015

Liebster Blog Award


"Nominacja do Liebster Blog Award, jest otrzymywana od innego blogera w ramach uznania za "dobrze wykonaną robotę". Jest przyznawana dla blogów o mniejszej liczbie obserwatorów więc daje możliwość ich rozpowszechniania. Po odebraniu nagrody należy odpowiedzieć na 10 pytań otrzymanych od osoby, która Cię nominowała, a następnie ty nominujesz kolejne 10 osób. Nie można nominować osoby, która ciebie nominowała"
Przyznam szczerze, że jestem mile zaskoczony... Nie spodziewałem się tego... Dziękuję za doszukanie się "dobrej roboty" na moim blogu...

Na wstępie chciałem oznajmić, że odpowiedzi na pytania będą krótkie i na temat :]
 Odpowiedzi na pytania...
1. Jak się nazywasz i w jakim wieku jesteś?
 Pochodzę z małego, nieznaczącego miasteczka... Jestem Kacper[można się domyślić po nazwie bloga]... Lat mam 17...
2. Czym się interesujesz?
 Interesuję się muzyką[w szerokim zakresie], filmami[o tematyce wojennej albo braterstwie głównie, ale niektóre z innych gatunków potrafią mnie wciągnąć], sport[Należę do klubu w dyscyplinie "Kolarstwo Górskie"]
3. Jaki jest powód założenia twojego bloga? 
 Zainspirowała mnie pewna niesamowita osoba :) Powód to pisanie o odczuciach na temat muzyki no i ogólnie o sobie w dość pokręcony sposób...
4. Co sprawia, że na twoich ustach gości uśmiech?
 Gdy osoby bliskie są radosne, coś wtedy zaczyna, robić mi rewolucje w sercu i uśmiech sam się pojawia... 
5. Co robisz, gdy Ci smutno?
 Ostatnio, ciągle chodzę smutny, ale sposób na zapomnienie o smutku się nie zmienił... Zakładam słuchawki na uszy i słucham LP :)
6. Jaka jest twoja ulubiona książka, którą mógłbyś/ mogłabyś polecić?
 Jedyna jaką przeczytałem z własnej woli i mogę polecić to "Assassin's Creed - Renesans"... Ostatnio zacząłem kupować i czytać całą serię... Polecam jak najbardziej...
7. Jaki jest twój ulubiony film?
 Hmm... Nie mam ulubionego filmu... Mam za to ulubiony serial [zalicza się to podkategorii filmów?] "Skazany na śmierć" to bardzo ciekawy serial z motywem braterstwa, miłości, ucieczki...
8. Jak brzmi twoje motto? 
 "Nie poddawaj się, idź do przodu, nie zważaj na problemy... Nigdy na szalę swojego szczęścia nie stawiaj bliskich..."
9. Jaki jest twój cel w życiu?
 Chciałbym zostać kimś wielkim jak Chester Bennington... Chciałbym być jak On...
10. Co chciałabyś/ chciałbyś zmienić w swoim życiu?
 Chciałbym przestać krzywdzić bliskich... Chciałbym, by mogli mieć we mnie oparcie, a nie odczuwali ból z powodu mojej obecności...
Chciałem nominować
 Nominuję tylko trzy blogi, bo nie znam innych po prostu, nie czytam zbyt wiele, ze względu na brak czasu...

Oto moje pytania... Prosiłbym o rozbudowania wypowiedzi :)

1. Jaka piosenka przyprawia Cię o łzy?
2. Jakich słów używasz najczęściej? Dlaczego?
3. Czym jest dla Ciebie raj?
4. Jak spędzasz większość swojego czasu? 
5. Jaką najważniejszą lekcję przyniosło Ci życie?
6. Czym jest dla Ciebie miłość?
7. Co zrobić, by na Twojej twarzy pojawił się uśmiech?
8. Kto jest Twoim autorytetem?
9. Co jest Twoim największym uzależnieniem?
10. Co według Ciebie, jest Twoją największą zaletą, a co wadą?  

piątek, 8 maja 2015

Pożegnanie? Nie... To nowy początek...

Wiadomość do bardzo bliskiej mi osoby, w momencie poznania strasznej prawdy..."Twoja przyjaciółka mi o wszystkim powiedziała... Nie wiem... Bałaś się mi powiedzieć?  Czy może nie zasługuje na zaufanie z Twojej strony?  To na razie nie ważne... Ważne jest to, że chciałbym Cierpieć za Ciebie i bardzo się martwię o Twoje zdrowie... Nie chciałbym, ani nie chciałem nigdy, by Ci się przydarzyło coś złego... Wiem też, że nie chciałabyś, bym się pociął... Chciałbym to zrobić, ale wtedy zmartwiłbym Cię jeszcze mocniej, a do tego bardziej skrzywdził... Nie wiem czemu mi tego nie powiedziałaś... To jest dla mnie zagadka... Nie będzie mnie chyba na weekend... Więc nie porozmawiamy... Jadę do "swojego cichego miejsca" wszystko przemyśleć na spokojnie... Znaleźć sposoby na pomoc... Porozmawiałbym z Tobą chętnie, ale nie mogę pozwolić na to, byś poczuła się gorzej... Bo ja to raczej jestem odwrotnością pomocy... Nie uczyłem się nic kompletnie na nadchodzące sprawdziany, martwiąc się o Ciebie... Serce zabolało jak nigdy, myślałem, że ze mnie wyskoczy... Wiedz, że martwił się będę dalej, bo jesteś ważna dla mnie... Mam Cię cały czas przed oczami... Chciałbym, byś miała mnie... Ja tam chciałbym być z Tobą i Cię pocieszać... Ale nie potrafiłbym... Ze mnie jest więcej szkody niż pożytku... Myślałem nad tym, by się pociąć... Ta myśl ciągle jest w mojej głowie... Odrzucam ją... Dla Ciebie... Tak pisze jakbym się żegnał albo jakbym pisał list pożegnalny... Można powiedzieć, że to taka forma... Im bliższa memu sercu jest osoba tym bardziej cierpi... A, że Ty jesteś "najbliżej", to cierpisz najwięcej... To moja wina... Za to jaki byłem w "przeszłości", teraz los się odwdzięcza... Przepraszam... za wszystko... I dziękuję... Tez za wszystko... Jakim dzięki Tobie się poczułem i za wszelką dobroć i pomoc jaka od Ciebie otrzymałem... Dam sobie pomyśleć racjonalnie przez jakiś czas... Możne znajdę receptę na pomoc i na uczynienie Cię szczęśliwszym... Chciałbym Cię spotkać jak najszybciej... Żegnaj..." Nic mnie nigdy nie powstrzyma od chęci niesienia pomocy... Nic mi tych chęci nie odbierze... 

Zapadam się, tonąc w strachu... Chłód nadchodzi, rozbiegając się przez moją skórę... Pamiętaj nie jesteś sama... Zawsze możesz na mnie liczyć... 

sobota, 2 maja 2015

"Rebelia! Przegrałem już, przed Jej rozpoczęciem..."

"Źle mi się żyję... Chcę odejść... Pozwólcie mi w końcu!" Ehh... Zero odzewu... Kompletne nic... Co jest do cholery? Aaa no tak... Trzeba pocierpieć... Zły człowiek musi odpokutować... Ciekawe jak to jest... Tam w raju... Na pewno miło... Nawet nie mogę, wyobrazić sobie tego dobra, jakie może się tam znajdować... Czy jestem nienormalny, wmawiając ludziom, że cięcie się jest złe, gdy ja nie potrafię, sam wprowadzić tej gadaniny do swego łba? Najpewniej tak... To znaczy... Ja się nie tnę... Jestem bardzo bliski, ale gdy już przykładam ostre narzędzie do swej lewej ręki, to po prostu nie mogę tak jakoś, zrobić tego, czego mógłbym żałować... Za to smażyłbym się w piekle, albo gorzej... Odwrócić wszystkich bliskich od siebie... Przez własną głupotę... Cieszę się, że coś mnie zatrzymuję... Ale nie mogę się przemóc jakoś, by po to w ogóle nie sięgać... Wszędzie gdzie nie pójdę i czegokolwiek nie zrobię, wysłuchuję jaki to jestem beznadziejny... Okradany ze wszystkich wartości... Kompletnie ze wszystkich... Czym sobie zasłużyłem... "Przeszłością"? Jak widzę przeprosiny i odpokutowywanie nie wystarczy dla nich... Co jeszcze mam zrobić?! 17 lat słuchania beznadziejnych rzeczy... W końcu stałem się "Rebeliantem"... Stanąłem przeciw temu wszystkiemu... Do doskonałości wiele mi brakuję, w sumie to zaczynam od kompletnego zera... Nigdy nie będę doskonały i wiem to nie od dziś... A jednak nie zamierzam się poddać... Nie ma takiej opcji... Jest to sprzeczne z moimi przekonaniami... 17 lat dążenia, do bycia żołnierzem... Heh pamiętam jak dziś, pierwsze poważne rozmyślanie nad tym, ale wtedy myślałem nad tym, by być żołnierzem, że tak powiem zwyczajnym... Teraz chcę mieć takie wartośći: Siła, Honor, Duch, Odwaga, Jedność, Braterstwo, Razem po zwycięstwo!!! I odpłynąłem... Taki właśnie teraz jestem... Kiedyś optymista, teraz całkowita odwrotność... Wyobrażanie sobie tego najgorszego... Po to, by się mile zaskoczyć... Dobry sposób na stworzenie, niestety, tylko sztucznego złudzenia tego, że może być dobrze... W rzeczywistości jest o wiele gorzej... Nie szkodzi... Właśnie dlatego życie staje się ciekawsze...


"Im bardziej utrudniasz swoje życie, tym bardziej czynisz je ciekawszym i o wiele więcej satysfakcji z niego czerpiesz..." - By "Soldier" Kacperoo

Nie potrafię zakończyć tej pustej opowieści, nie potrafię naprawić, wyrządzonych szkód... 

sobota, 11 kwietnia 2015

Złożenie broni, to żadne wyjście...

Prowadzi mnie muzyka... Dzięki Niej czuję się wolny... Pośród jej "wód" pływam... Ale nie o Niej chcę teraz mówić... Zamach na własne życie... Jedna z najgłupszych rzeczy, które można zrobić... Bóg daje prezent w postaci życia, a my chcemy je, od tak odrzucić... Odrzucamy Jego miłość w ten sposób... Odrzucamy od siebie wszystkich wokół, próbujących, nas odwieść od tego pomysłu... A nawet tych na którym nam zależy i tych którym to my jesteśmy bliscy... Krzywdzimy ich w ten sposób... Nie tylko sobie wyrządzamy krzywdę, ale i najbardziej szkodzimy tym których kochamy... Tym przy, których chcielibyśmy się, czuć bezpiecznie i być dla nich kimś bardzo ważnym... "Nie rób drugiemu co Tobie nie miłe..." Czy ktoś z was chciałby być, od tak odrzucony, niosąc pomoc? Wydaje mi się, że nie... Od tak być odtrąconym... Bardzo złe uczucie... "Nie poddawać się i iść do przodu", to powinien być, motyw przewodni w życiu ludzkim... Niestety, niektórzy tego nie rozumieją... Poddając się, skazują innych na życie w smutku, tworząc w nich coś w rodzaju winy... Wiem, są takie osoby, które czują się odrzucone przez wszystkich, ale nie mogą się poddać... Ich zadaniem powinna być walka i ciągłe poszukiwanie "prawdziwego" przyjaciela... To podbudowuje... Wiem coś o tym... Trzeba zastąpić czymś żyletki i tego rodzaju rzeczy... Nie można z nich korzystać, bo to byłby koniec... Koniec naszych marzeń, koniec marzeń naszych najbliższych... Równie dobrze, chcąc sobie podcinać sobie żyły, możemy podciąć żyły naszym najbliższym osobom... Stanie się dla kogoś kimś ważnym, jest najlepszym uczuciem prowadzącym do szczęścia... Otwarcie się przed kimś "prawdziwym", niż duszenie w sobie wszystkiego, to jest super doświadczenie, dające wielką satysfakcję i poczucie coś w rodzaju radości wewnętrznej... Nigdy nie można się poddać... Żołnierze nie mogą złożyć broni, lecz walczyć do samego końca w imię honoru miłości i sprawiedliwości...

"Nie poddawać się i wędrować własną drogą w przód, to jeden krok bliżej doskonałości..." - By "Soldier" Kacperoo

"Jestem sobą i tego nie zmienię,
Staram się być lepszym z każdym dniem,
Robię to co lubię, 
Bo daje mi to większe szansę na "przetrwanie"...
Jestem sam sobie winien "przeszłości", 
Dążę do tego by ją wyeliminować,
Uda mi się?
Nie poddając się nigdy, 
Jestem przekonany, że mi się kiedyś uda..." - By "Soldier" Kacperoo

piątek, 3 kwietnia 2015

Horyzonty... Własnej filozofii, wyobraźni i życia...

Często chodzę na spacery... Wieczorkami, gdy pogoda sprzyja... Fajnie się wtedy, myśli nad pewnymi rzeczami... Patrząc w niebo, widzę wiele rzeczy... W głowie mnożą się myśli... Wypełniają całą przestrzeń... Tworzą się scenariusze, jak może skończyć się dzień... Co będzie, po moich najbliższych decyzjach... Sięgają granic... Dzień w dzień, staram się je poszerzać... Mija wiele czasu, zanim te granice, zwiększą swoje miejsce dla myśli czy scenariuszy... Często jest tak, że głowa mi zaczyna pękać... Gubię się często w echu tych myśli... Odbijają się od granic... A to w tą a to w tamtą... Zwariować można... To dobrze, bo wiem wtedy, że zdoła coś wymyślić... "Jak boli to rośnie" :) Tą myśl akurat potwierdzam, aczkolwiek nie zawsze ten pomysł, objawia się od razu... Patrzę w niebo... Za oknem, jest zachmurzone... Chwytam się tych chmur w mojej głowie... Wspinam się i w nich "pływam"... Fajne uczucie... Poczuć się przez chwilę beztrosko... Z każdym rokiem jest coraz trudniej... To tak, jak z ciężarem dokładanym co dzień... Im więcej zdołasz podnieść, tym większa satysfakcja z tego jest... Ja często utrudniam sobie życie, czyniąc je ciekawszym... Oj uwielbiam wyzwania... Chęć stawiania się coraz lepszym... I lepszym człowiekiem i lepszym zawodnikiem w dyscyplinie zwanej życiem... W drużynie gram rzadko... Każdy uważa, że źle się ze mną współpracuje, mimo, że tak dawno tego nie robili... Mylą się... Bardzo się mylą... Ile przez ten czas zdążyłem popełnić błędów?... Oj setki... A jak dużo nauki, z nich wyciągnąłem... Każdy błąd, jest jak jedna dziura, którą należy przeskoczyć... Stałem się w tym chyba zawodowcem... Nad tak wielką liczbą udało mi się już przeskoczyć że straciłem rachubę... Ale czasem jest tak, że niekoniecznie się uda... Nie udało się? Przeskakuje jeszcze raz, aż mi się uda... Chciałbym tak, z "prawdziwym przyjacielem" próbować, sobie pospacerować, poskakać po chmurach... Jeśli się nie uda i wpadnę w przepaść... "Prawdziwy" mnie wyciągnie, a "fałszywy" będzie próbował nas obu tam wepchnąć... Ostatnio u mojego boku pojawił się "prawdziwy przyjaciel"... Najprawdziwszy z prawdziwych... Poza Bogiem jest jeszcze jeden... Ten o którym teraz mówię... My kontra oni...

"Jesteśmy rebeliantami, którzy przegrywają już na wstępie,
Ale nie poddajemy się,
 Biegniemy wprost na niebezpieczeństwo,
Nie polegniemy tak łatwo, jak im się wydaje...
Nie upadniemy, mimo tego, że nas jest mniej a ich są setki,
Oni mają broń zwącą się przeszłością,
My natomiast mamy broń noszącą nazwę, "Prawdziwa przyjaźń i chęć zmiany na lepsze"
Z tą bronią jesteśmy trudni do pokonania...
A nawet lepiej... Jesteśmy nie do powstrzymania..." - By "Soldier" Kacperoo

piątek, 20 marca 2015

Nie jestem wzorem do naśladowania... Nie urodziłem się liderem...

Patrzę w lustro, a szczególnie w swoje oczy, widzę pęknięcia... Jestem jednym z odłamków, który rani wszystkich wokół... Nic nie poradzę... Tak mnie ukształtowano, do mnie należy teraz, wyszlifować wszystkie ostre zakończenia... Znajduje się pośród miliona takich odłamków, zaginiony w echu szklistych odbić, które spadają ciągle i ciągle... Tzn Cierpienie, które ciągle spada, nie bezpośrednio na mnie, ale na moich bliskich... Najgorsze jest to, że to ja ich ranię, tą ostrością... Mam żądze wyszlifowania tych ostrości... Chcę przestać, kaleczyć innych, chcę być dla nich "szkłem szlachetnym"... Wszystko czego pragnę, to być pozytywnie zauważonym przez najbliższe mi osoby... Walczę o to dzień w dzień, odkąd zacząłem toczyć bitwę z "przeszłością"... Mam nadzieje, że wygram te starcia... Pewna fantastyczna osoba, powiedziała mi "Nigdy nie trać nadziei, bo nadzieja jest silniejsza niż strach"... Ciągle żyję nadzieją, że będzie lepiej... Czuję wewnątrz, że będzie lepiej... Musi być lepiej... Ciągle uciekam do słuchania LP i Eminema... To ich muzyka sprawia, że się nie łamię całkowicie... "Dawaj chłopie... Dasz radę, Dźwignij ten ciężar dla siebie ale przede wszystkim dla najbliższych"... Staram się to robić... Przyznam, że miałem kiedyś taki prawdziwy, moment załamania... Miałem za mało dostarczonej energii przez muzykę... Moja część mózgu odpowiadająca za miłość do muzyki i ten generator energii zostały "odpięte"... Chwilowy brak "prądu", spowodował sięgnięcie za skalpel... Schowałem się w kąt... Ciemnica... Podwijam rękaw... Zrobiłem wielkie oczy, tak jakby mnie to podnieciło... Widok żył... To było coś w stylu "O jakie piękne..." Czułem jak ta krew tam płynie... Normalnie jakby krew była trucizną... Chciałem ją z siebie wylać... "Dać jej popłynąć ku wolności"... Prawa ręka, trzymam skalpel... Lewa ręka podwinięty rękaw, i już przymierzałem się do wykonania cięcia... Tego momentu nie zapomnę... Już dotknąłem ostrzem skóry, gdy tu nagle została dostarczona energia do zasilenia mojej "wyłączonej" części mózgu... Ta energia sprawiła, że ten skalpel, który trzymałem w prawej ręce, wyrzuciłem z wielką siłą od siebie... "Ty pieprzony egoisto, pomyślałeś, chociaż o innych? Przecież masz dla kogo żyć... Wstydziłbyś się tego co chciałeś zrobić..." Muzyka, mój sposób przygotowawczy, do zmierzenia się z problemem... Zastąpiłem skalpel krzykiem... Scream Chestera mi pomaga... Próbuje robić jak On... To naprawdę pomaga... Dziękuję za to, że Chester ma taki talent... Ten człowiek uratował mnie przed samym sobą... Zawdzięczam mu życie...

Chcesz rozmawiać o ofiarach, sprawię, że znajdziesz się wśród nich

czwartek, 5 marca 2015

Czy podążam w lepszą stronę?...

Szkoda, że nie byłem sobą wcześniej... Chciałem zaistnieć, być rozpoznawany "wszędzie"...Upodabniając się do kogoś innego... Popełniłem błąd? Oczywiście, jak zawsze zresztą... Moje życie to ciągłe błędy... Ale wyciągam z tego naukę... Teraz czego chcę to być pełnym sobą, nie obchodzi mnie zdanie innych... Jedyne zdania na które będę zwracał uwagę, to zdanie tych na których najbardziej mi zależy,by ich nie stracić... Reszta mnie nie obchodzi... Ich opinie są, jak krople które po mnie spływają... Kropelka po kropelce... Szkoda, że nie mogłem pokazać prawdziwego siebie np byłej klasie... Tak, wracają wspomnienia... Niestety to są te, w których nie byłem sobą... "To nie mogę być ja..." Oj za późno się zorientowałem, co ja w ogóle robiłem... Do głowy teraz mi nie przychodzi, udawać kogoś kim nie jestem... A wtedy? Żałuję tego, że tamta klasa nie poznała "prawdziwego mnie"... Poznała kogoś innego... Pieprzonego dupka, "gwiazdę" uważającą się, za nie wiadomo kogo... Cały czas posiadałem klucze do siebie, swoich własnych dróg, które we mnie stworzył Bóg... Nie skorzystałem z nich aż do teraz... Dlaczego? Z powodu własnej głupoty... Dziękuję jedynie Bogu za ciągłe bycie lepszym... Może nie jestem taki zły... Szkoda że te słowa wypływają tylko z moich ust... "Nie jesteś taki zły, głowa do góry, będzie lepiej..." to chciałbym usłyszeć od kogoś mi bliskiego... Albo, chociaż od przyjaciela... Nie chcę cały czas, być postrzegany jako tego najgorszego... Chciałbym po prostu być tym lepszym... Wciąż mam nadzieje, że nim właśnie będę... Puste słowa? Nie... Walczył będę do samego końca...

"Próbują obrócić mnie w pył,
 ale ja robię krok w tył,
 cofam się, by zrobić krok w przód,
 oni wciąż czują do mnie chłód...
 Zniszczyć mnie próbują,
 co chwila jakieś plany szykują,
 za każdym razem im się nie udaje,
przeszłość wcale szczęścia mi nie daje...
Ona mnie spala, 
trwałe znamię na mej duszy wypala,
jest moim koszmarem,
który daje dawki cierpienia z nadmiarem...
 Jakoś sobie poradzę...
Niech nie myślą, że przejęli władzę..." - By "Soldier" Kacperoo

niedziela, 15 lutego 2015

Osobowość... Moja jest stracona...

Często patrzę ludziom w oczy i często widzę sporo dobrego... Nikt nie jest doskonały i nikt nie jest święty... Każdy natomiast, jest jedyny w swoim rodzaju... W prawie, każdym widziałem coś, czego się bali, mieli przed oczami coś, czego nie mogli wymazać z pamięci... Cierpienie, jakie kiedyś przeżyli, dręczące ich dzień w dzień... Większość, chyba ma w sobie wspomnienia, budzące strach, czy ból... Ja kiedy patrzę na siebie przed lustrem, widzę dwie osoby w jednym ciele... W jednej z nich nie widzę dobra... Widzę tylko jego pierwiastek... Kim jestem, by nosić w sobie taką osobowość?... One we mnie walczą... Tamta dobra, stara się pokazać drogę jaką powinna podążać... Ale druga nie daję się podporządkować... Co zrobić, by ją poskromić?... Nie mogę, przecież "stać" bezczynnie... Muszę coś zrobić... Może dać tej osobowości trochę zrozumienia, poszukać dlaczego jest tak, a nie inaczej... Co spowodowało, że dobro w niej zniknęło?... Doszukuję się wspomnień, ogarniętych cierpieniem... Mało które były radosne, każde posiadało jakąś cząstkę cierpienia... Być może trzeba okazać się trochę bardziej rozumnym na poszczególne sytuację, szybciej "reagować", rozumieć pewne rzeczy... Dlaczego tak jest? Tak bardzo skomplikowane to wszystko musi być?... Dlaczego jestem posiadaczem, tak wrednej "przeszłościowej" osobowości... Chciałbym to wymazać... Przez to "ucieka" ode mnie, większość moich najbliższych... Nie chcą znać kogoś takiego jak ja... Może oni chcą wymazać mnie, tak jak ja, chcę wymazać to zło, które w sobie noszę? To jest jedna z wielu rzeczy, które mnie dręczą dzień w dzień... Staram się znaleźć odpowiedzi na moje pytania... Życie mi je, może pokaże... A co jeśli nie? Jeśli na to nie zasługuję... Może tracę najbliższych, bo na nich nie zasługuję... Nie zasługuję na ich okazywanie dobra... Być może, usuwam drogę do siebie... Tracę ich, bo na nich nie zasłużyłem... 

"Pływam w dymie mostów, które spaliłem, więc nie przepraszaj, Tracę to, na co nie zasłużyłem, to na co nie zasłużyłem..." - Burning In The Skies

piątek, 30 stycznia 2015

Wybór... Ile decyzji podjąłem źle?

Codziennie stajemy przed różnymi wyborami... Wybór np, co dziś ciekawego porobić [i od razu pojawia się kilka wariantów]... Ale to są "mało ważne" decyzje... Na pewno, mieliście przed sobą jakąś trudną decyzję, do podjęcia... Bardzo ciężki wybór to np: Gdy ktoś dowiaduję się, że ma raka mózgu, nie mówi o tym nikomu... Ma 2 opcje, albo podjąć się leczeniu i przeżyć, ale stracić całą przeszłość i zaczynać od zera, czyli nie kojarzyć żadnych znajomych twarzy, stracić umiejętność poruszania się, stracić umiejętność jazdy na rowerze... Po prostu nic mu z pamięci i umiejętności nie zostanie... Straci całą swoją osobowość, ale zyska życie... Albo nie podejmować się leczenia i czekać na śmierć, ale ze wszystkimi wspomnieniami, z pamięcią o bliskich, i ze wszystkimi umiejętnościami, które posiadł... Nie mówiąc, że ma raka bo nie chcę, by ktokolwiek mu współczuł, tylko z tego względu, że jest nieuleczalnie chory... Chciałby po prostu spędzić te ostatnie chwile ze swoją rodziną i znajomymi... Jak to jest? Właśnie sam się teraz zastanawiam, co ja bym zrobił... Chyba wybrałbym śmierć i świadomość, że umarłem bardziej spełniony, niż żyć bez żadnych idei, znajomych... Żyłbym z niczym... A tak umarłbym ze "wszystkim"... O wezmę też przykład z siebie... Ja stanąłem przed wyborem: Żyć tak jak w przeszłości, być dla każdego cholernie złośliwym, zdobywać "złe znajomości", być pieprzoną gwiazdą, zdobywać popularność poprzez złe czyny... Albo zmienić się z odrzuceniem przez niektórych bliskich, ale czuć się bardziej spełniony, i kiedyś znaleźć, taką prawdziwą osobę, która mnie szczerze doceni... Wiecie co wybrałem? Wybrałem to drugie... Mieć swój cichy kącik, z dala od innych, bez niepotrzebnego rozgłosu... Po prostu być, zauważonym w ciemnym kącie przez prawdziwego przyjaciela...

"Ostatnio przeszłość się odezwała, wyrok swój wykonała i kolejną osobę mi zabrała... Tego czego chce nigdy nie dokona... NIE! Nigdy mnie nie pokona!" - By Kacperoo

środa, 14 stycznia 2015

Nowy... Czy to znaczy, że lepszy?

Nowy rok rozpoczął się... Powiem, że nie zbyt ciekawie... Nowy rok miał być i jest rokiem nowych przemian, zamiany zła w dobro... We mnie walczą dwie osobowości... Ta lepsza myślę, że daje znać o sobie... Wygrywa nad złą... Ta negatywna osobowość, która rządziła mną przez te wszystkie lata, w końcu słabnie, lecz to nie jest jeszcze jej koniec... Wiem, że ona była potrzebna... Właśnie tak! To zło było potrzebne, by teraz, w ten nowy czas, zamienić te złe nawyki, złe cechy... Niszczyć to, co było krzywdzące dla bliskich mi osób... To zło, było jak długa igła kująca po sercu i po duszy... Jestem do tego przyzwyczajony... Do tego bólu, który odczuwam od momentu mojego pierwszego oddechu... To dobro, które powoli przejmuje należną władzę... Podporządkowuje sobie to zło... Filtruje je zamieniając na dobro... Tamten rok był tylko początkiem wielkich zmian... Ten rok będzie moim udoskonaleniem... Bardzo wiele osób nie wierzy w moją zmianę... Ślepi przeszłością, dalej widzą we mnie, tego negatywnego mnie... [Chciałbym im wszystkim powiedzieć, że może nie jestem takim zimnym draniem]... Niestety, nie można mieć wszystkiego... Przynajmniej dojrzałem do tego, że chcę się zmienić...Uważam, że to co chcę zrobić, jest pozytywem... Szczerze to nie do końca sam do tego doszedłem... Ale przymierzałem się do tej zmiany na lepsze od dłuższego czasu... Ta osoba ("mój mentor" od pozytywnego światopoglądu) schwytała mnie jak zwierzynę, swoimi głęboko wchodzącymi w serce słowami... Ja od tamtego czasu zdążyłem się przerodzić w łowcę, który poluje na zło, by je zmienić... Ciągle jestem głodny tego negatywizmu... Negatywizmu który przerodzę w dobro, jak "mój mentor" przerodził mnie ze zwierzyny w łowcę... Ten rok, ten czas, będzie rokiem, "Czasem Polowań" na lepsze "Ja"...

Nie jestem kryminalistą, ani wzorem do naśladowania

piątek, 9 stycznia 2015

Przyjaciele... Czy może "fałszywi przyjaciele"? Kogo z nich przy sobie czujesz?

Przyjaciele... Kto to w ogóle jest przyjaciel?... Kogo można obdarzyć takim mianem?... Czy naprawdę jest ktoś przy nas taki?... Otóż przyjaciel w moim rozumowaniu, to osoba, która starałaby się, pomóc Ci w jakiejś sytuacji... Byłaby przy tobie, w momencie twojego upadku, stanęła za tobą, poklepała po ramieniu i powiedziała "Nie możesz upaść, pamiętaj, że zawsze możesz na mnie liczyć, podnieś się..." Niestety ja, takiej osoby przy sobie nie czuję... Czuję się tak, jakby odrzucony... Jakbym poszedł w odstawkę po chwili... Jak ktoś kogo ocenili z góry i do tego z wbitym nożem w plecy... Jacy są moi "przyjaciele"... Otóż to wygląda tak... Jest dobrze, spokojnie, mamy "swój język" i nagle po kłótni, o jakąś błachostke, to tracimy... Dlaczego? Do dziś tego rozgryźć nie mogę... Zawsze, staram się być neutralny, nie stać po żadnej stronie... Nie kłamać... Bo mówiąc szczerze, po naszej "kłótni" to powstają takie 2 grupki osób... Jedna to ta, która próbuję udowodnić swoją niewinność nie zważając na zło jakie czynią chcąc to tak bardzo udowodnić, a druga to ta, która nie pozwala dojść do słowa... Nie pozwalają, wymuszać od siebie przeprosin, mimo, że to oni są winni... A ja stoję między nimi, próbując ich połączyć z powrotem i najbardziej obrywam... Nie chcę, być wrogiem dla nikogo z nich... A jednak większość to robi w moim odczuciu tak... Poklepią niby po ramieniu... Poczekają poczekają, obsmarują kłamstwami od góry do dołu za moimi plecami... Jak im coś trzeba, to potrafią być mili, a po twojej wyciągnietej do nich pomocnej dłoni, wbiją nóź w plecy, odepchną i nie pozwolą wstać... A ja mimo to się podnoszę... Nie pozwalam do nich, dopuścić myśli, że mnie pokonali... Robię na odwrót... Tworzę w nich smutek, bo mimo ich starań i setkach sposobów na mój upadek ja się podnoszę i mówię z uśmiechem "Nie wygrasz, "fałszywy przyjacielu"..." Fałszywy przyjaciel to właśnie ten, co niby chce być dla ciebie wsparciem, by Cię wznieść, a tak naprawdę jest dla Ciebie kotwicą...

Moment zwątpienia...